W dobie świetnej koniunktury giełdowej nie trzeba zbytnio wysilać się przy opracowywaniu zyskownych strategii inwestycyjnych, wystarczy kupić i trzymać akcje, patrząc na rosnące kursy. Niestety ostatnie cztery lata przyniosły tak gwałtowną huśtawkę kursów, że dla osób nieprzyzwyczajonych do skrajnych emocji pasywne inwestowanie stanęło pod dużym znakiem zapytania. Niegdyś popularne było stwierdzenie, że lokując w akcje, należy się nastawiać na co najmniej pięć lat inwestycyjnych, bo w krótszym okresie może być trudno o zyski. A obecnie WIG20 w skali pięciu lat jest 25 proc. na minusie. Zysków nie mają nawet ci inwestorzy, którzy akcje dużych firm kupowali sześć lat temu, nie mówiąc już o tym, że WIG20 jest na poziomach po raz pierwszy notowanych jeszcze na początku 2000 roku, u szczytów ówczesnej hossy internetowej.
Jak chronić kapitał?
Fakty te sugerują, że w obecnej trudnej rynkowej rzeczywistości warto szukać sposobów na bardziej stabilny zarobek, którego nie pochłoną w błyskawicznym tempie drastyczne bessy. Rozwiązań można wyobrazić sobie sporo. Można próbować wychwycić wzrostowe i spadkowe fazy cyklu koniunkturalnego w gospodarce i na giełdzie (takie próby podejmujemy regularnie na łamach „Parkietu"), można koncentrować się na kupowaniu tanio (przy niskich wskaźnikach wyceny) i sprzedawaniu drogo (przy wysokich wskaźnikach). W tym artykule zajmiemy się jeszcze innym sposobem złagodzenia wpływu rynkowego falowania na stan portfela, jakim są proste narzędzia zaczerpnięte z analizy technicznej.
Zwykle analiza wykresów w pierwszej chwili kojarzy się z prognozowaniem przyszłości na podstawie jakichś tajemniczych układów i formacji. A ponieważ prognozowanie z natury bywa bardzo trudne, więc laicy lubią określać analizę techniczną mianem wróżenia z fusów lub porównują do równie frustrującego przepowiadania pogody. Rzecz w tym, że analiza techniczna to wcale niekoniecznie przewidywanie przyszłości. Równie dobrze może służyć określeniu odpowiedniego sposobu reagowania na rzeczywiste wydarzenia na rynku. W razie niepowodzenia powinna też wskazywać, kiedy sprzedać przynoszące straty akcje.
Maksima i minima jako sygnały
Zajmijmy się jednym z najprostszych narzędzi technicznych. Załóżmy, że akcje kupujemy, kiedy ich kursy ustanawiają nowe szczyty, a pozbywamy się ich, gdy spadają do nowych dołków. To chyba najprostsza możliwa metoda realizacji leżącego u podstaw analizy technicznej zalecenia, by podążać za trendem.
Oczywiście jak w wypadku każdego narzędzia pojawia się pytanie, jaka wartość parametru powinna być przyjęta w omawianej metodzie. Innymi słowy, za jaki okres powinny być ustalane wspomniane szczyty i dołki. Tutaj nie ma uniwersalnej odpowiedzi. Bardzo aktywni gracze mogą wybrać krótkie okresy, próbując się wstrzelić w kilkutygodniowe lub nawet kilkunastosesyjne ruchy notowań. Inwestorzy zainteresowani dłuższymi trendami powinni stosować odpowiednio wyższe parametry.