Poniedziałkowa sesja sprawiła, że warszawscy inwestorzy znów poczuli oddech bessy na swoich plecach. Indeks WIG20 stracił 3,3 proc. i kurs zamknięcia wyniósł 2101 pkt. Udało się wprawdzie obronić psychologiczne 2100 pkt, ale atmosfera na rynku znowu przypomina tą z końca maja, gdy wskaźnik blue chipów zmierzał w kierunku dolnej granicy prawie rocznej konsolidacji w strefie 2050–2010 pkt. Ankietowani przez nas wówczas eksperci od analizy technicznej sugerowali, że przebicie tej granicy może spowodować spadek do 1895 pkt. Najczarniejsze scenariusze mówiły nawet o przecenie do 1458 pkt. Byki obroniły jednak strefę wsparcia, a czerwiec pozwolił na chwilę zapomnieć o słowie „spadki".
Pierwszy miesiąc wakacji wygląda jak powtórka z majowej historii, więc ponownie zapytaliśmy ekspertów, czy tym razem niedźwiedzie przejmą kontrolę nad warszawską giełdą?
O krok od bessy
Analitycy są zgodni, że poniedziałkowa sesja znacznie pogorszyła techniczny obraz naszego rynku. Słowa „bessa" starają się jednak unikać. Większość uważa, że o dalszych losach indeksu WIG20 przesądzi dopiero wsparcie w okolicy 2039 pkt. Jeśli przecena sięgnie tego pułapu, właśnie tam przekonamy się, kto ma przewagę w starciu byka z niedźwiedziem.
Ryzyko spadku do 2039 pkt jest całkiem spore. Zachowanie WIG20 w ostatnim czasie wysyła bowiem kilka ostrzeżeń. Kurs cały czas znajduje się poniżej średniej ruchomej z 200 sesji, a układ kresek zbudował średnioterminową formację trójkąta symetrycznego oraz krótkoterminową flagę. Obie formacje należą do tych, które zwiastują kontynuację spadkowej tendencji.
Do tego dochodzą też wskazania oscylatorów, które sugerują, że WIG20 nie dotarł jeszcze do strefy wyprzedania. Jeden z tych najbardziej popularnych – RSI, przyjmuje wartość 35 pkt. Niedźwiedzie mają więc jeszcze 5 pkt do „zagospodarowania", zanim rynek już po raz czwarty znajdzie się w cyklicznym dołku konsolidacji.