Optymiści, którzy spodziewali się kontynuacji wzrostowej fali z 2012 roku, są w kropce. Z początkiem 2013 roku zaczęła się korekta, która ścina ceny akcji na warszawskim parkiecie. W odwrocie są zwłaszcza duże spółki, których indeks – WIG20 – jest już pod kreską. Dla analityków obecna słabość GPW?nie jest zaskoczeniem. – Biorąc pod uwagę skalę wzrostów w końcówce ubiegłego roku wiadomo było, że prędzej czy później nastąpi korekta – uważa Wojciech Dąbrowski, doradca inwestycyjny DM BZ WBK.
Tegoroczna fala wyprzedaży nie oszczędza prawie żadnego z blue chipów. Wyjątkiem jest PGNiG. Największe, bo aż kilkunastoprocentowe straty liczą akcjonariusze GTC i Boryszewa. Lepiej wypadają mniejsze spółki, jednak i one powoli tracą relatywną siłę. Ponad połowa podmiotów wchodzących w skład mWIG40 i sWIG80 może się pochwalić dodatnią stopą zwrotu. Korekta na akcjach maluchów rozpoczęła się jednak miesiąc później, stąd straty inwestorów są mniej dotkliwe.
Optymizm na wyrost
Biorąc pod uwagę, że ubiegłoroczna zwyżka była w dużej mierze napędzana oczekiwaniami na rychłe odbicie w gospodarce (choć coraz gorsze dane makroekonomiczne wskazywały na jej ostre hamowanie), w końcu przyszło otrzeźwienie. Zdaniem Sebastiana Trojanowskiego z Noble Securities ostatnie słabe dane z polskiej gospodarki pokazały, że spowolnienie może być głębsze, niż sądzono i wzrosła niepewność co do tempa powrotu na ścieżkę wzrostu. – Te negatywne czynniki wzbudziły także uzasadnione obawy o wyniki spółek w IV i kolejnych kwartałach, więc obecną korektę należy raczej traktować jako redukcję nadmiernego optymizmu – dodaje Trojanowski.
Warto zauważyć też słabość warszawskiego parkietu na tle pozostałych giełd, gdzie albo korekta nie wystąpiła, albo straty nią wywołane są mniej dotkliwe dla właścicieli akcji.
Skarb drenuje rynek
Eksperci wskazują, że skala przeceny na giełdzie to nie tylko efekt realizacji zysków przez inwestorów. Rodzime indeksy pogrążyły zakończone sukcesem oferty sprzedaży dużych pakietów dwóch największych polskich banków, na które polscy i zagraniczni inwestorzy wyłożyli 9 mld. – Gdyby choć część tych środków napłynęła bezpośrednio na rynek, sytuacja warszawskich indeksów byłaby odmienna – przyznaje Dąbrowski z DM BZ WBK.