Prezentował plan organizmu powstałego z połączenia komórkowego operatora i przejętego w ub.r. telekomu stacjonarnego GTS Poland, jak walczyć o klientów biznesowych, czyli firmy i instytucje publiczne.

Od 15 stycznia marka znikła z rynku i oferta tego stacjonarnego operatora jest dziś sprzedawana pod marką T-Mobile. Cel to przekonać średnie i duże przedsiębiorstwa, aby skorzystały z jak największej liczby usług: nie tylko rozmów telefonicznych czy transmisji danych i dostępu do internetu, ale także z serwerowni, aplikacji i usług finansowych. Firma kładzie też nacisk na usługi centrów przetwarzania danych, których T-Mobile po zakupie GTS i komercjalizacji części pomieszczeń używanych na własne potrzeby ma pięć.

W ubiegłym roku w sektorze publicznym widać było, jak mocno operatorzy walczą o największe kontrakty. Zamawiający mogli liczyć, że z każdej złotówki przygotowanej na telekomunikacyjne usługi w kieszeni zostanie im nawet 60 gr. Ten sektor może w 2015 r. być pod jeszcze większą presją, bo dawny GTS nie miał na nim znaczącej pozycji. Jak szacował Matejov, około 80 proc. przychodów GTS dały usługi dla firm.

Analitycy uważają, że operatorzy będą teraz mocniej konkurować ceną. – Tak jak po rebrandingu z Ery na T-Mobile także w tym przypadku T-Mobile Polska będzie chciał udowodnić sensowność przejęcia GTS za pomocą wyników sprzedaży. Tym bardziej że jest to chyba jedyna taka akwizycja tego operatora do tej pory – mówi Konrad Księżopolski, analityk BESI. – Należy się więc spodziewać wzrostu konkurencji. Moim zdaniem może się ona odbywać standardowo, poprzez zmianę cenników, a celem będzie odebranie części klientów konkurencji. Po przejęciu GTS  T-Mobile będzie w stanie zaoferować bardziej konwergentne usługi – dodaje Księżopolski.

Także Paweł Puchalski, analityk DM  BZ WBK, spodziewa się większej konkurencji ze strony połączonych sił T-Mobile i GTS. Uważa, że Orange Polska i Netia będą odczuwać narastającą presję ze strony tego gracza, ponieważ T-Mobile będzie dążyć do sprzedaży usług w pakietach i lokalizacji klientów, ale ostatecznie to podejścia oznaczać będzie również pojawienie się konkurencji cenowej.