Na głównym rynku GPW są już 52 spółki zagraniczne (spośród 472 wszystkich firm notowanych na giełdzie). Ich łączna kapitalizacja sięga 705 mld zł, czyli stanowi nieco ponad połowę kapitalizacji całego warszawskiego parkietu (1,35 mld zł). Wartość zagranicznych firm podbija mocno: hiszpański Santander i włoski Unicredit, wyceniane odpowiednio na 398 mld zł i 152 mld zł. Okazuje się jednak, że handel akcjami zagranicznych firm jest na GPW mizerny i w 2014 r. stanowił zaledwie 2 proc. ogółu obrotów.
Wirtualne notowania
Małe zainteresowanie inwestorów dotyczy zdecydowanej większości firm zagranicznych. – Czasami ciężko byłoby przeprowadzać transakcje, gdyby nie obecność animatora. Mowa o spółkach, dla których Warszawa nie jest głównym parkietem i z oczywistych względów aktywny handel prowadzony jest na rynku macierzystym. Wynika to również z niskiego free floatu i jego zwiększenie byłoby częściową receptą na niską płynność. Inną kwestią są częste zaniedbania w prowadzeniu relacji inwestorskich, co nie przyczynia się do popularyzacji tego typu podmiotów – mówi Łukasz Bugaj, analityk DM BOŚ.
Dual-listing nie sprzyja choćby Santanderowi i Unicreditowi. Średni dzienny wolumen obrotu akcjami hiszpańskiego banku na GPW w ostatnich trzech miesiącach to zaledwie 3,9 tys. sztuk (o wartości ok. 100 tys. zł). Jeśli chodzi o Unicredit, jest jeszcze gorzej – średnio na warszawskiej sesji właścicieli zmienia 1,9 tys. akcji (o wartości 50 tys. zł). W obu spółkach zdarzają się dni bez żadnej transakcji. Tymczasem na hiszpańskiej giełdzie, podstawowym rynku Santandera, dzienny wolumen obrotu wynosi średnio 51 mln sztuk, co daje wartość prawie 1,4 mld zł. Z kolei dzienne obroty akcjami Unicreditu na jego rodzimej giełdzie w Mediolanie wynoszą średnio aż 64 mln sztuk, co daje 1,6 mld zł wartości obrotu.
Czy notowanie takich firm ma sens (wspomniane banki trafiły na GPW z powodu wymogów KNF). – To zależy m.in. od sposobu dopuszczenia do obrotu i atrakcyjności samej spółki. Niewielka płynność na GPW powoduje, że inwestorzy zainteresowani spółką kierują uwagę na parkiet macierzysty. W przypadku kosztów transakcyjnych wiele zależy od wielkości transakcji i jej celu. Co do zasady koszty samej prowizji na GPW są mniejsze, ale spready na rynku są większe i zawarcie większej transakcji utrudnione – dodaje Bugaj.
Mało płynnych spółek
Największe wartościowo obroty, spośród zagranicznych spółek notowanych na GPW, w kwietniu zanotował MOL (średnio 45 tys. sztuk na sesję, czyli ok. 8 mln zł). Ostanie rekomendacje dla spółki są przeciwstawne – od „kupuj" (DM mBanku) przez „trzymaj" (DM PKO BP) po „sprzedaj" (Wood & Co.). Przez trzy miesiące akcje MOL podrożały o 21 proc.