Mimo zdecydowanego pogorszenia się sytuacji wciąż nie można przekreślać scenariusza, w którym doczekamy się jeszcze tego lata przynajmniej odreagowania trwających od maja spadków. Maleją jednak zdecydowanie szanse na poważniejszy ruch, który mógłby doprowadzić indeks największych spółek do górnego ograniczenia kilkuletniego trendu bocznego. Okazji do zysków inwestorzy mogą poszukiwać nadal w segmencie małych i średnich firm.
Kupuj, gdy leje się krew, ale uważaj na spadające noże
Urok giełdowych zasad polega na tym, że niemal każdej z nich można przypisać regułę będącą jej zaprzeczeniem. Inwestorzy stają obecnie przed dylematem, czy skorzystać z okazji i zacząć kupować mocno przecenione akcje, bo krew się niewątpliwie polała, czy też poczekać, że spadające noże osiągną swój cel i przestaną grozić pokaleczeniem portfeli.
Choć czas trwania i skala spadkowej tendencji zaczynają kusić najbardziej odważnych, rozwaga podpowiada, by wstrzymać się z decyzjami do momentu, w którym będzie już można powiedzieć, że trend ma szanse się zmienić. Ostrożni gracze będą skłonni zaczekać do jesieni. Post factum można stwierdzić, że w tym roku zasada sell in may and go away sprawdziła się w sposób modelowy. Jej zwolennicy mogą dopisać kolejny punkt do swoich statystyk, a jeśli się do jej wskazań zastosowali, mogą się cieszyć z uniknięcia 14 proc. straty, biorąc jako punkt odniesienia spadek indeksu największych spółek.
Można stwierdzić, że WIG20 rozpoczął testowanie okolic istotnego wsparcia, czyli dołków z czerwca i września 2013 r. Jeśli byki myślą o utrzymaniu indeksu w ramach wieloletniego trendu bocznego, nie powinny dopuścić do pogłębienia spadku, choć ostateczna linia obrony znajduje się w pobliżu 2000 punktów. Po czwartkowej sesji nie można jednak jeszcze uznać, że test został ostatecznie zakończony powodzeniem. W ujęciu intraday dołki z 2013 r. znajdują się na poziomie 2150 i 2166 punktów, a powrót do 2200 punktów wymaga mocniejszego potwierdzenia.
Spojrzenie na wykres mWIG40 jednoznacznie sugeruje, gdzie można szukać szans na zarobek, ale także sytuacja wskaźnika szerokiego rynku daje bykom wciąż sporo nadziei.