Po wielomiesiecznych spadkach kursów w niektórych sektorach na giełdzie może nadejść odwilż. Lecz równolegle nie należy się spodziewać kontynuacji wzrostu tych najlepiej zachowujących się względem rynku branż – oceniają eksperci.
Nie bez podstaw. Bo trzej ubiegłoroczni maruderzy, czyli indeksy skupiające odpowiednio spółki surowcowe, energetyczne oraz banki, w ostatnich tygodniach odreagowują. Z drugiej strony obiecujące wcześniej przedsiębiorstwa chemiczne, spożywcze i budowlane nie wydają się już tak dobrymi strzałami.
Tylko korekta trendu?
– Dotychczasowi maruderzy nie wybiją się na pozycję liderów. W najlepszym wypadku oczekiwałbym stabilizacji – uważa Łukasz Bugaj, analityk DM BOŚ. Nie widzi on też dużych szans na kontynuowanie dobrej passy u niektórych ubiegłorocznych przodowników. – Widać zadyszkę wśród spółek spożywczych i budowlanych. W przypadku pierwszych może to być pokłosie opodatkowania sklepów. Z kolei spółki budowlane spowalniają inwestycje z uwagi na opóźnienia w kontraktowaniu środków unijnych z nowej perspektywy – wyjaśnia Bugaj.
Czynniki lokalne bardziej ważą też na bankach i energetyce, gdzie materializują się sygnalizowane wcześniej czynniki ryzyka. Inaczej jest wśród spółek surowcowych, gdzie działają głównie globalne sentymenty.
Jak wskazuje Jarosław Niedzielewski, dyrektor zarządzający funduszami w Investors TFI, ostatnie odbicie kursu KGHM i innych firm surowcowych jest reakcją na wzrost lub stabilizację cen wielu metali w okresie osłabienia dolara do walut rynków wschodzących i euro. – Poza silnym wzrostem cen metali szlachetnych, traktowanych w tych ciężkich czasach jako bezpieczna przystań, inwestorzy zaczęli przychylniej patrzeć także na miedź, cynk, ołów czy aluminium. Zmiana nastawienia przełożyła się na lepsze zachowanie się większości rynków wschodzących, w tym Polski, w porównaniu z zachodnimi parkietami – tłumaczy Niedzielewski.