Interpretując zasadę „sell in May and go away" w sposób dosłowny, powinniśmy w maju akcje sprzedać i odkupić je po wakacjach, ponieważ powinny być one wówczas tańsze. W ciągu ostatnich kilkunastu lat na GPW ta zasada raczej jednak nie działała – w okresie od maja do października zdecydowanie łatwiej było bowiem na naszej giełdzie o zyski niż o straty. W latach 2003–2015 zaledwie trzykrotnie (w latach 2008, 2011 i 2015) w ciągu półrocznego okresu obejmującego wakacje WIG znalazł się pod kreską.
Wyjątek od reguły
W ubiegłym roku wyjście z rynku w maju było bardzo dobrym posunięciem, bo do końca października WIG stracił blisko 11 proc. (przyczyniły się do tego pogorszenie nastrojów na rynkach wschodzących oraz zagrożenia wynikające ze zmian w krajowej polityce). Udane dla posiadaczy akcji były jednak poprzednie lata, zwłaszcza 2013 rok, gdy wskaźnik WIG między majem a październikiem poszybował w górę o ponad 21 proc.
Jeszcze więcej można było zarobić w 2009 r., gdy w analogicznym okresie szeroki indeks warszawskiego parkietu zyskał ponad 30 proc. Mieliśmy wtedy do czynienia z pierwszą fazą hossy, gdy rynek odreagowywał po załamaniu w 2008 r. Z wypracowaniem zysków nie było też większych problemów w trakcie hossy z lat 2003–2007. Wówczas co roku WIG był na plusie, przy czym lata 2003 i 2005 przyniosły w półroczach obejmujących wakacje kilkudziesięcioprocentowe zwyżki.
Z danych jasno więc wynika, że nie opłaca się pozbywać akcji w maju, jeśli trwa hossa. Zupełnie odwrotnie należało postąpić w przypadku okresów dekoniunktury giełdowej. Sprzedaż akcji w maju i przebywanie poza rynkiem do jesieni pozwalało uniknąć sporych strat, co sprawdziło się m.in. w czasie bessy w 2008 r. oraz w latach 2000–2002. W ten wzorzec nie wpisuje się jednak ubiegły rok, bo do maja 2015 r. koniunktura na rynku akcji była sprzyjająca i nic nie zapowiadało nadchodzącego załamania. – W poprzednim roku to powiedzenie sprawdziło się zadziwiająco dobrze. Jeśli jednak popatrzymy na okres ostatnich 20 lat, czyli taki, który jest wystarczająco długi, by wyciągać jakieś wnioski, to są one zgoła odmienne. Strategia „sprzedaj przed majówką i odkup po wakacjach" sprawdziłaby się (czyli uchroniłaby przed stratami) dokładnie w połowie przypadków. Można więc powiedzieć, że prawdopodobieństwo tego, czy ta strategia sprawdzi się również w tym roku, jest dokładnie takie jak szanse na uzyskanie reszki w rzucie monetą – twierdzi Tomasz Hońdo, analityk Quercus TFI.
W zasadzie „sprzedaj w maju i wróć po wakacjach" jest jednak sporo prawdy, gdy nie będziemy jej brać dosłownie, lecz jako wskazówkę, że półrocze „wakacyjne" jest na giełdzie statystycznie słabsze – ale niekoniecznie stratne – od „zimowego". Widać to dobrze po danych. O ile średnia stopa zwrotu WIG w ostatnich 18 latach w okresie od maja do października wyniosła przeciętnie zaledwie 1,2 proc. na plusie, o tyle okres listopad–kwiecień dawał już średnio 7,8 proc. zysku.