Zacznijmy od wskaźnika P/E. Uwagę zwraca przede wszystkim fakt, że w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy wskaźnik ten wyraźnie się uatrakcyjnił, spadając z poziomów dość astronomicznych z historycznego punktu widzenia (P/E ponad 15) do całkiem rozsądnych (obecnie nieco ponad 11). Jednocześnie wyceny bywały jeszcze dużo niższe, szczególnie w okresach kryzysu i obaw przed recesją, jak w 2011 r., gdy P/E zawędrował do zaledwie 7,4.
Do podobnych wniosków prowadzi analiza wskaźnika P/B (cena/wartość księgowa). DAX mimo skorygowania się z niebotycznych pułapów pozostaje ponad 40 proc. powyżej swej wartości księgowej. A przecież w momentach największej paniki (2008 r., 2011 r.) potrafił schodzić w pobliże tej wartości (tak jak nasz WIG obecnie).
Jest jednak coś, co sprawia, że zejście tych wskaźników do tak niskich poziomów jak np. w 2011 r. wydaje się mało prawdopodobne – rekordowo niskie stopy procentowe. Dochodowość niemieckich Bundów (dziesięcioletnich obligacji skarbowych) to już niemal -0,2 proc. Tymczasem prognozowana stopa dywidendy dla spółek z DAX to 3,7 proc. Obie wartości dzieli obecnie przepaść, jakiej nigdy wcześniej nie odnotowano. Być może zatem niemieckie akcje już teraz są dość atrakcyjnie wycenione?