Indeks WIG-CEE od początku roku świeci na zielono, czego nie można powiedzieć o WIG20 czy WIG, które straciły po ok. 14 proc. Ostatnie spadki prawie wcale go nie dotknęły, a udaną ma też dłuższą historię – także dwa poprzednie lata kończył na wyraźnym plusie, a łącznie przez ten czas zyskał ponad 40 proc. Przebił tym samym historyczny szczyt z 2011 r. (indeks powstał w 2012 r., jednak przeliczono go wtedy na ponad rok wstecz).
Pierwsza sprawa, na którą zwracają uwagę analitycy, to sama możliwość porównywania WIG-CEE z krajowymi indeksami. Jednak jak zauważa Łukasz Bugaj, analityk DM BOŚ, nie jest do końca trafne. – Z indeksem WIG20 nie warto wykonywać porównań w długim okresie, gdyż nie uwzględnia on dywidend, w przeciwieństwie do WIG-CEE. Dodatkowo z nielicznymi wyjątkami akcje tworzące ten indeks nie cieszą się większą popularnością czy płynnością obrotu – zaznacza.
Czterech bohaterów, a każdy z innej bajki
Choć w całym indeksie jest teraz 17 spółek, to za jego dobre wyniki odpowiada zaledwie kilka. – Analizując zachowanie WIG-CEE, trzeba pamiętać o jego specyficznej charakterystyce. Za jego zmiany w niemalże 90 proc. odpowiadają cztery spółki, które w ostatnim czasie radziły sobie dobrze lub bardzo dobrze. Od początku tego roku akcje wszystkich czterech firm są na plusie, a przez ostatnie trzy lata walory dwóch z nich zyskały przynajmniej 50 proc., a dwóch pozostałych na wartości zyskały lekko bądź osiągnęły wynik bliski zera. Wszystkie cztery podmioty systematycznie dzielą się mniejszymi bądź większymi dywidendami, a obecność państwa w ich akcjonariacie nie jest takim stygmatem jak w przypadku rodzimych koncernów – dodaje Bugaj.
– Nie można jednak popadać w hurraoptymizm związany z dobrym wynikiem wypracowanym od 2015 r. Wcześniej indeks nie radził sobie najlepiej i przez ostatnie osiem lat zyskał zaledwie ok. 8 proc., co jest już gorszym rezultatem od krajowego indeksu WIG i bardzo zbliżonym do wyniku WIG20TR (WIG20 z uwzględnieniem dywidend – red.) – podkreśla analityk DM BOŚ.