W ostatnich latach na GPW dwukrotnie mieliśmy do czynienia z załamaniem indeksu szerokiego rynku przekraczającym 20 proc. W porównaniu z trwającym obecnie okresem słabości indeksu WIG były one głębsze i krótsze.
Tąpnięcie z lat 2011–2012 trwało niecałe 6 miesięcy i było w dużej mierze efektem mocnej korekty na amerykańskim rynku akcji, której zapalnikiem okazało się ścięcie amerykańskiego ratingu przez agencję S&P. Z kolei załamanie z 2015 r., które przeciągnęło się do ponad ośmiu miesięcy, było wywołane czynnikami lokalnymi. Obecna słabość GPW to mieszanka czynników zewnętrznych w postaci słabości zagranicznych giełd i lokalnych wynikających z odpływu kapitału z krajowych TFI.
Indeksy GPW pod presją
Na rynku nie brakuje opinii, że mamy już do czynienia z rynkiem niedźwiedzia i dalsze spadki indeksów to tylko kwestia czasu. – Zdecydowanie na szerokim parkiecie warszawskiego rynku panuje bessa. Chociaż zwyczajowy próg spadku dla rynku niedźwiedzia przyjmuje się jako 20 proc., a na indeksie WIG dopiero zbliżamy się do tej granicy, to patrząc na nastawienie inwestorów i notowania wielu małych spółek, przewaga podaży jest widoczna od dłuższego czasu – zauważa Michał Krajczewski, analityk BM BGŻ BNP Paribas.
Zwraca uwagę, że mamy do czynienia ze splotem negatywnych informacji zarówno z krajowego rynku, jak i z zagranicy. – Są to m.in. odpływy kapitału z polskich TFI, pogarszanie się wyprzedzających wskaźników takich jak PMI, co rodzi obawy o globalną koniunkturę, ryzyko polityczne w Europie (budżet Włoch, brexit, przyszłoroczne wybory do europarlamentu, zmiany na scenie politycznej w Niemczech) albo wojna handlowa pomiędzy USA a Chinami. Obecnie nie dostrzegamy również sygnałów, aby którekolwiek z wymienionych wydarzeń miały szybko przestać wpływać negatywnie na rynki. Przekłada się to na kontynuację spadków na GPW – ocenia ekspert.
Globalna wyprzedaż
Do optymizmu nie skłania analityków sytuacja na największych rozwiniętych rynkach akcji, gdzie zaczyna brakować argumentów do kontynuacji zwyżek. Inwestorzy z coraz większym niepokojem patrzą na amerykański rynek akcji, który jest wyznacznikiem koniunktury na pozostałych parkietach. Nie są to bezpodstawne obawy, bo o ile jeszcze we wrześniu główny indeks S&P500 ustanawiał kolejne rekordy hossy, o tyle w październiku nastąpił nieoczekiwany odwrót inwestorów, który przełożył się na 10-proc. spadek tego wskaźnika.