#TYDZIEŃnaRYNKACH. Fatalne dane nie przerażają inwestorów

Mimo natłoku publikacji wskaźników i prognoz, rysujących dramatyczny obraz kondycji oraz perspektyw globalnej gospodarki, rynki reagują na to wszystko wyjątkowo powściągliwie.

Publikacja: 08.05.2020 18:56

Warren Buffett znacząco zwiększył udział gotówki w swoim portfelu, ale nie widać , by inni szli zbyt

Warren Buffett znacząco zwiększył udział gotówki w swoim portfelu, ale nie widać , by inni szli zbyt ochoczo jego śladem. Czyżby guru inwestowania tym razem się mylił w ocenie sytuacji?

Foto: Bloomberg, HRISTOPHER GOODNEY HRISTOPHER GOODNEY

Tak złych danych makroekonomicznych, jakie napłynęły w ostatnich dniach, inwestorzy nie widzieli od dziesięcioleci. Nie pamięta ich także najpewniej sam Warren Buffett, jeden z najstarszych giełdowych graczy. Zwiększył on znacząco udział gotówki w swoim portfelu, ale nie widać, by inni szli zbyt ochoczo jego śladem. Czyżby guru inwestowania tym razem się mylił w ocenie sytuacji bądź intuicja zaczęła go zawodzić? O tym przekonamy się za jakiś czas. Na razie indeksy na Wall Street podążają w górę. S&P 500 do czwartku zyskiwał 1,8 proc., Dow Jones rósł o 0,6 proc., a Nasdaq Composite szedł w górę o 4,4 proc.

Będzie dobrze, a banki centralne pomogą

Znacznie gorzej radziły sobie indeksy parkietów naszego kontynentu, co ma uzasadnienie w obawach o kondycję przeważającej części gospodarek. Dane, jakie napłynęły w minionym tygodniu, były fatalne. Jednocyfrowe wartości wskaźników PMI dla sfery usług to niejedyne historyczne rekordy. Zapaść potwierdzają także twarde informacje z realnej gospodarki, między innymi dane o potężnych spadkach produkcji przemysłowej, wartości zamówień czy sprzedaży detalicznej. A to zapewne jeszcze nie koniec tego serialu i w kolejnych miesiącach zobaczymy podobny pesymizm. W tych warunkach sięgający niespełna 1 proc. spadek indeksu giełdy we Frankfurcie zdaje się świadczyć o dobrym samopoczuciu inwestorów. DAX od czterech tygodni znajduje się w trendzie bocznym, przejawiając wyraźną ochotę wyjścia ponad jego górne ograniczenie, czyli 11 tys. punktów. W ostatnich dniach kwietnia ta próba się nie udała, ale dystans wciąż nie jest na tyle duży, by w każdej chwili do niej nie powrócić. O 1,5 proc. w dół szedł paryski CAC40, a wskaźnik parkietu w Mediolanie zniżkował o 2,5 proc.

GG Parkiet

Na tle giełd rozwiniętych korzystnie wyróżniały się rynki wschodzące. MSCI Emerging Markets zwyżkował do czwartku o ponad 2 proc. Co ciekawe, udział w tym wzroście miała większość parkietów ze wszystkich kontynentów. W Azji do wyjątków należał indeks giełdy w Indiach, tracący ponad 6,5 proc. oraz zniżkujący o ponad 3 proc. wskaźnik w Tajlandii. Na naszym kontynencie wyłamały się, poza giełdą w Warszawie, parkiety turecki i bułgarski, węgierski i grecki.

WIG20 znów słaby

Indeks naszych największych spółek maj rozpoczął zdecydowanie słabo. Nie tylko nie skorzystał z poprawy nastawienia do rynków wschodzących, ale wręcz był jedną z czerwonych latarni. Gdyby doszukiwać się w tym uzasadnień fundamentalnych, to pewnie trzeba by wskazać na fatalne dane makroekonomiczne z Niemiec i całej strefy euro, jakie napływały na rynki w ostatnich dniach. Niestety, globalni gracze nie wzięli za dobrą monetę najnowszych prognoz Komisji Europejskiej, z których wynika że nasza gospodarka znów powinna poradzić sobie znacznie lepiej niż reszta kontynentu. Oznacza to tym razem, że polski PKB obniży się w tym roku tylko o 4,3 proc., ale to zawsze pocieszenie.

Nie widać tego jednak na giełdzie. WIG20 w trakcie pierwszych czterech sesji minionego tygodnia stracił 3,7 proc., podczas gdy MSCI Emerging Markets wyraźnie zyskał na wartości, a DAX zniżkował o niespełna 1 proc. Indeks naszych największych spółek zszedł ponownie poniżej 1600 punktów i bykom nie udało się powrócić powyżej tego poziomu mimo sporej czwartkowej zwyżki. Pozostajemy więc w trwającym od początku kwietnia trendzie bocznym, co nie powinno na razie specjalnie martwić, jeśli nie porównywać się z innymi giełdami. Nieco lepsza sytuacja jest w segmencie małych i średnich firm. mWIG40 do czwartku zniżkował o 1,5 proc. i także stabilizuje się w pobliżu 3200 punktów. Czwartkową sesję kończył nieco powyżej tego poziomu, z czego jednak nie należy wyciągać zbyt daleko idących wniosków. W zdecydowanej tendencji wzrostowej utrzymuje się sWIG80, choć jej impet w ostatnich dniach zdecydowanie osłabł i indeks tracił do czwartku 0,6 proc. Można jednak nawet powiedzieć, że indeks maluchów znajduje się w fazie hossy, bowiem od dołka z połowy marca zyskuje nieco ponad 25 proc. Jego najbliższy sąsiad, czyli mWIG40, w tym czasie idzie w górę o 16,5 proc. Na tym dystansie nie najgorzej wypada jednak WIG20, rosnący o 21,5 proc.

Wśród blue chips najgorzej w trakcie pierwszych czterech sesji minionego tygodnia radziły sobie akcje CCC, zniżkując o ponad 16,5 proc., niwelując tym samym zdecydowaną większość zwyżki z poprzedniego tygodnia. Mamy tu do czynienia z trendem bocznym o dość dużej dynamice wahań, mieszczących się w przedziale od 38 do 56 zł, co daje 30–50-proc. potencjał do zgarnięcia zysku lub poniesienia straty. Walory LPP traciły do czwartku nieco ponad 4 proc., utrzymując się jednak w granicach trwającej od ośmiu tygodni tendencji wzrostowej. Od krytycznego momentu przeceny z połowy marca idą w górę już o 40 proc. Sporo punktów odjął indeksowi największych spółek sektor finansowy. Akcje mBanku szły do czwartku w dół o ponad 14 proc., papiery Santandera zniżkowały o ponad 9 proc., walory PKO BP i Pekao taniały po ponad 4 proc. Nie popisała się także telekomunikacja. Papiery Playa traciły ponad 8 proc., Polsatu ponad 5 proc., a Orange ponad 4 proc. Swoje dołożyła także energetyka, szczególnie dzięki taniejącym o prawie 7,5 proc. akcjom PGE. Zbyt wielu obrońców WIG20 nie miał, stąd spora zniżka tego indeksu.

GG Parkiet

Spośród indeksów branżowych najgorzej prezentował się w ostatnich dniach WIG -odzież, zniżkujący o ponad 6 proc. Jak widać, nie pomogła mu zbytnio decyzja o stopniowym otwieraniu galerii handlowych. Klientów będzie raczej mało, żeby ich przyciągnąć, potrzebne będą spore promocje, a czynsze wysokie. Trudniej wskazać powody mocnej, sięgającej niemal 6 proc., zniżki indeksu WIG-banki, oczywiście poza znanymi już od dawna słabymi perspektywami gospodarki, związanymi z dekoniunkturą zwiększonymi rezerwami i odpisami oraz środowiskiem jeszcze bardziej niż w ostatnich latach rekordowo niskich stóp procentowych. Bankowy subindeks jest na poziomie z lipca 2009 r. Teoretycznie najlepiej w obecnych czasach powinny radzić sobie telekomy, ale w ostatnich dniach wyraźnie sobie nie poradziły, bowiem WIG-telekomunikacja należał do czołówki spadkowiczów, tracąc 5,5 proc. Pozostając przy branżach, warto zwrócić uwagę na te, które wyróżniały się pozytywnie. To WIG-budownictwo, zwyżkujący o ponad 3 proc., zdołał wyprzedzić sektor gier komputerowych, których indeks poszedł w górę o nieco ponad 2 proc. Tuż za nim uplasował się WIG-leki, rosnący o 1,8 proc. Budowlanka w czasie kryzysu radzi sobie zadziwiająco dobrze, choć w czasie dobrej koniunktury odczuwała liczne problemy. Tu jednak najlepiej radzą sobie firmy duże, czego najlepszym przykładem może być Budimex, którego akcje zdecydowanie zmierzają w kierunku historycznego maksimum. Sektor gier jest już wystarczająco mocno „napompowany", więc trudno od niego oczekiwać dalszych spektakularnych zwyżek. Największym rozczarowaniem może być WIG -leki, który nie dość, że bardzo mocno ucierpiał w trakcie marcowego tąpnięcia, to jeszcze słabo radzi sobie z odrabianiem strat. A przecież apteki nie tylko nie zostały zamknięte, ale to jedne z niewielu placówek, przed którymi ustawiają się kolejki, a popyt na leki i wyroby medyczne powinien być wyjątkowo wysoki.

Ropa droższa o sto procent, ale szału nie ma

Od czasu pamiętnego tąpnięcia z 21 kwietnia notowania ropy naftowej wzrosły o 100 proc., wracając do poziomu z pierwszych dni ubiegłego miesiąca. Jednak jeśli spojrzeć na cenę, która w przypadku WTI wynosiła w czwartek 23,5 dolara za baryłkę, to powodów do zachwytu nie mają ani producenci surowca, ani jego „konsumenci". Ci ostatni nie mają po co (a niektórzy także i za co) kupować, a ci pierwsi w większości przypadków sprzedają sporo poniżej kosztów, a w dodatku niewielu nabywców udaje się im pozyskać. W ostatnim czasie pojawiło się zatrzęsienie fatalnych prognoz i danych dotyczących gospodarki, wskazujących na to, że wzrost popytu na ropę nie pojawi się zbyt szybko. Nadal zwiększają się zapasy surowca, choć już nie w tak dużym tempie jak w poprzednich tygodniach. To pewna nadzieja dla „spekulantów", którzy już tak bardzo nie boją się konieczności ucieczki z długich pozycji w kontraktach za wszelką (nawet ujemną) cenę, jak miało to miejsce w kwietniu. To spowodowało, że od prawie dwóch tygodni jednosesyjne wzrosty notowań kontraktów przekraczające 20 proc. są raczej normą niż wyjątkiem. Odwaga grających na zwyżkę może jednak maleć wraz ze zbliżaniem się do terminu wygasania kontraktów. W każdym razie wydaje się, że podejście ceny WTI w okolice 30 dolarów za baryłkę to wszystko, na co stać będzie byki.

O wiele spokojniej, ale też bardziej konsekwentnie, toczy się handel na rynku miedzi. W trakcie pierwszych czterech sesji minionego tygodnia kontrakty na ten metal zwyżkowały o prawie 3 proc., zbliżając się w okolice 240 centów za funt. Tu „wirusowe" tąpnięcie miało miejsce miesiąc wcześniej niż w przypadku ropy naftowej. Od 22 marca (spadek o 12 proc. w trakcie jednej sesji) notowania idą w górę już o ponad 13 proc. Co więcej, temu ruchowi towarzyszą jedynie niewielkie i krótkotrwałe korekty, co może wskazywać na dobre perspektywy. Jednak na fajerwerki nie ma raczej co liczyć, dopóki nie pojawią się pierwsze oznaki poprawy globalnej koniunktury. Od kilku lat notowania miedzi są bardziej skore do silnych spadków niż do dynamicznych zwyżek. Nie zanosi się raczej na rajd tej skali jak ten, który realizował się w latach 2010–2011. Obecny kryzys jednak mocno różni się od ówczesnego, bowiem dotyka głównie przemysłu, a ten na najbardziej nawet ekstremalne luzowanie polityki pieniężnej nie reaguje tak mocno, jak rynki finansowe.

Mimo utrzymującego się ryzyka na rynkach finansowych notowania złota od połowy kwietnia znajdują się w fazie łagodnej korekty spadkowej. Od 14 kwietnia cena kruszcu poszła w dół z 1769 do 1697 dolarów za uncję, czyli o nieco ponad 4 proc. Zejście poniżej 1700 dolarów za uncję nie powinno specjalnie niepokoić, biorąc pod uwagę korzystną dla rynku złota politykę pieniężną oraz perspektywę koniunktury w globalnej gospodarce. Już w czwartek notowania kruszcu zwyżkowały o 1,8 proc., do 1716 dolarów.

Z surowcowych ciekawostek wato zwrócić uwagę na pogłębiającą się spadkową tendencję notowań palladu, które od końca marca zniżkują o 23 proc. Mając na względzie fatalne dane o spadku sprzedaży samochodów w niemal wszystkich krajach świata, nie powinno to dziwić.

Analizy rynkowe
Prześwietlamy transakcje insiderów. Co widać między wierszami?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Analizy rynkowe
Co czeka WIG w 2025 roku? Co najmniej stabilizacja, ale raczej wzrosty
Analizy rynkowe
Marże giełdowych prymusów w górę
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Rajd św. Mikołaja i bitcoina
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Analizy rynkowe
S&P 500 po dwóch bardzo udanych latach – co dalej?
Analizy rynkowe
Czy Święty Mikołaj zawita w tym roku na giełdę?