Nie przypisywałbym jednak wtorkowej sesji wpływu czynników krajowych (słabszego od oczekiwań odczytu indeksu PMI w polskim przemyśle, decyzji RPP podejmowanej zaledwie parę dni po wyskoku inflacji CPI czy przeciągającej się sagi sądowej w sprawie walutowych kredytów hipotecznych). Ruch był zbieżny z przeceną w notowaniach pozostałych walut tej części Europy. Co więcej, pomagał jej spadek eurodolara. O tym, czy złoty posiada przestrzeń do aprecjacji, zadecydują najbliższe dni. W mojej ocenie kurs EUR/PLN powinien powrócić w okolice 4,54, a na krótkoterminowym sentymencie do złotego zaważy zbliżająca się decyzja Sądu Najwyższego. W przypadku krajowego rynku długu ostatnie dni były burzliwe. Powrót oczekiwań reflacyjnych na świecie zbiegł się ze znaczącym przyspieszeniem inflacji w kraju, co dodatkowo nasiliło zwyżkę dochodowości obligacji 10-letnich. O ile nie dyskutuję ze słusznością globalnego trendu oczekiwań normalizacji polityki pieniężnej w warunkach popandemicznej odbudowy gospodarki, o tyle oczekiwania mierzone kontraktami FRA są w mojej ocenie zbyt agresywne w przypadku polskiego rynku. Posiedzenie RPP, obok piątkowej konferencji prezesa NBP, prawdopodobnych kolejnych solidnych przetargach odkupu długu przez bank centralny powinno sprzyjać niewielkiej korekcie obligacji w stosunku do 13-miesięcznego maksimum na koniec kwietnia. ¶