Od grudniowego dołka bitcoin podrożał już o 45 proc. W porywach był już wyceniany na 10 500 dol. Co twoim zdaniem napędza ten ruch? Fundamenty, kapitał szukający bezpiecznych przystani, a może manipulacje?
Wszystkiego po trochu. Myślę, że bitcoin jest typem aktywa, które może przyciągać kapitał z różnych przyczyn. Chociażby oszczędnościowych, bo jak popatrzymy na wykres długoterminowy, to mimo kilku baniek, te roczne minima cenowe są jednak położone coraz wyżej. Niektórzy kupują go, bo zależy im na płatnościach bez cenzury lub do omijania różnych sankcji. W postępującej adopcji swój udział ma też, czy to się komuś podoba, czy nie, używanie bitcoina w dark webie. Wydaje mi się więc, że takim głównym czynnikiem, który tę cenę napędza w szerokim ujęciu jest właśnie postępująca na wielu płaszczyznach adopcja tej kryptowaluty.
A jak odpowiesz na zarzuty niektórych autorytetów świata finansów i polityki, którzy uważają, że to wszystko wynik manipulacji?
Nie jest żadną tajemnicą, że do manipulacji dochodzi. To jest przecież relatywnie mały rynek i ktoś z większym kapitałem może na niego mieć duży wpływ. Istotne jest jednak to, że pomimo takich operacji bitcoin cały czas funkcjonuje, rozwija się i zyskuje coraz więcej użytkowników.