Przez ostatnie siedem miesięcy z należącej do miliardera Elona Muska spółki Tesla odeszło co najmniej dziewięciu wysokiej rangi przedstawicieli kadry kierowniczej. Wśród nich byli m.in.:  główny księgowy, wicedyrektor finansowy, dyrektor ds. globalnej sprzedaży, marketingu i dostaw, menedżerowie odpowiedzialni za technologię autopilota i baterii w samochodach Tesli oraz dyrektor będący główną osobą kontaktową z amerykańskimi agencjami zajmującymi się bezpieczeństwem produktów. Ta lista może się poszerzyć. W piątek poszedł na tymczasowe zwolnienie Doug Field, główny inżynier od pojazdów. Fala odejść nastąpiła w trudnym okresie dla spółki. Ponosi ona straty i zmaga się z czterema dochodzeniami regulatorów, którzy badają wady systemu autopilota i baterii w samochodach Tesli.

Akcje Tesli zaczęły wtorkową sesję od spadków, po tym jak w poniedziałek straciły 3 proc. Analitycy banku Morgan Stanley obcięli rekomendację dla akcji Tesli z 376 dol. do 291 dol., czyli ceny podobnej jak na poniedziałkowym zamknięciu. To odzwierciedla rozczarowania, jakie spółka przynosiła inwestorom w ostatnich miesiącach. W 2017 r. poniosła rekordową stratę wynoszącą 1,8 mld dol. (po tym jak w 2016 r. strata wyniosła 725 mln dol.). Tesla traci więc tysiące dolarów na każdym aucie elektrycznym wypuszczanym ze swoich montowni.  Rośnie więc jej zadłużenie. 2017 r. zakończyła z 3,4 mld dol. gotówki i 9,4 mld dol. długu. Elon Musk zapewnia jednak, że jego spółka nie będzie potrzebowała w tym roku nowych emisji akcji i długu a wystarczą jej zwykłe linie kredytowe.

Rozczarowujące wyniki były w dużym stopniu skutkiem problemów w produkcji jej samochodu Model 3. Miał on być pierwszym samochodem elektrycznym dostępnym dla masowego odbiorcy. Tesla obiecywała, że do końca pierwszego kwartału 2018 r. będzie produkować 2,5 tys. tych samochodów tygodniowo, ale nie udało się jej osiągnąć tego celu. Teraz obiecuje, że do końca drugiego kwartału będzie produkować 5 tys. Modeli S. W zeszłym roku spółka zapowiadała, że będzie produkowała 5 tys. sztuk tygodniowo już w styczniu 2018 r. Techniczne problemy z produkcją oddaliły jednak ten cel. Na początku 2018 r. spółka miała blisko pół miliona zamówień na te auta i wygląda na to, że wielu klientów może czekać na nie bardzo długo.

Mimo to akcje Tesli jak dotąd były zadziwiająco odporne na obawy analityków. Od początku roku do wtorku straciły tylko nieco ponad 6 proc. Od tegorocznego dołka odbiły się o blisko 15 proc. Inwestorzy spodziewają się, że pierwszy kwartał przyniósł spółce poprawę wyników.