Prezydent Emmanuel Macron, którego dymisji domagają się demonstranci, zapowiedział trzymiesięczną publiczną debatę, co ma przenieść gniew protestujących z ulic do sal konferencyjnych.

70 proc. ankietowanych w tej sprawie Francuzów uważa, że taka debata nic nie da. Również dlatego, że odwołała swój udział w niej szefowa komisji do spraw krajowych debat Chantal Jouanno. Powszechne oburzenie wywołała bowiem informacja, że jej miesięczna pensja wynosi 14 666 euro (ok. 65 tys. zł). W Paryżu do starć z demonstrantami gotowych jest ponad 5 tys. policjantów, odwołano wszystkie urlopy. Ale tym razem „żółte kamizelki" zwołują się przez internet do miasta Bourges, bo jego centralne położenie ma ułatwić przybycie wszystkim chętnym, a policji powinno być tam mniej. Burmistrz zabronił organizowania demonstracji w historycznym centrum 66-tysięcznego Bourges. Zamknięto muzea, usunięto parkometry, witryny wielu sklepów zabito deskami.