[[email protected]][email protected][/mail]
W ubiegłym roku przybyło zarówno osób prowadzących działalność gospodarczą, jak i przedsiębiorstw płacących podatek CIT (odpowiednio o 4,5 i 4,3 proc.) – wynika z danych GUS. Około 1,8 mln z 3,9 mln zarejestrowanych firm nie jest aktywnych (to znaczy zakończyło działalność, ale nie wyrejestrowało się ze statystyk). Nie zmienia to jednak faktu, że od kilkunastu miesięcy mamy w Polsce duży wzrost aktywności gospodarczej.
W układzie regionalnym, najwięcej (procentowo) firm przybyło w woj. małopolskim, mazowieckim, podkarpackim czy lubelskim. W przypadku Mazowsza i Małopolski to szczególnie duży sukces, bo są to regiony, gdzie i tak funkcjonuje sporo przedsiębiorstw. – Ten wzrost przedsiębiorczości widać np. po zainteresowaniu dotacjami na prowadzenie własnej działalności. Ile by nie było pieniędzy, to zawsze znajdą się chętni – komentuje Wojciech Jabłoński, prezes Związku Pracodawców Mazowsza i Warszawy. Wojewódzki Urząd Pracy w Warszawie podaje, że w 2010 r. takie granty trafiły do prawie 9 tys. osób, to o 15 proc. więcej niż w 2009 r. W całej Polsce w zeszłym roku prawie 77 tys. mikrofirm założyły osoby bezrobotne lub współpracujące z urzędami pracy. – Firmy zakładają i młodzi ludzie, ale też i po pięćdziesiątce – mówi Jabłoński. – I chociaż zapewne nie wszystkie te biznesy wypalą, istotne jest, że ludzie zaufali we własne siły i możliwości – podkreśla.
– U nas, w woj. śląskim, kryzys spowodował duży wzrost bezrobocia. Z ok. 8 proc. przed początkiem spowolnienia, do ok. 11 proc. obecnie – mówi Tadeusz Donacik, prezes Regionalnej Izby Gospodarczej w Katowicach. Jego zdaniem to właśnie duża liczba osób poszukujących pracy w połączeniu z dużymi zachętami finansowymi do prowadzenia własnej działalności (19 tys. zł z urzędu pracy czy do 40 tys. zł z UE) – dały efekt w postaci zwiększenia liczby firm.
Mirosław Hiszpański, przedsiębiorca z Warmii i Mazur (PKPP Lewiatan) uważa, że jeśli w zeszłym roku powstawały w regionie nowe firmy, to właśnie dzięki dotacjom. Jego zdaniem szanse na przetrwanie ma kilkanaście procent. – Po pierwsze tak skonstruowana jest dla nich pomoc, że nie tylko dostają do 40 tys. zł na rozpoczęcie działalności, ale dodatkowo przez rok stypendium z urzędu pracy – mówi. – To co prawda nie są duże pieniądze, bo ok. 800 zł, ale i tak osoba, która zaczyna działalność, ma dodatkowo przez 12 miesięcy poczucie bezpieczeństwa. To powoduje, że potem część firm nie odnajduje się na rynku – dodaje.