Duże problemy małych spółek

Idea unifikacji przepisów przebiegała w myśl zasady „one size fits all", bo ten rozmiar jest (w percepcji prawodawców) porównywalny.

Publikacja: 11.07.2019 05:00

Mirosław Kachniewski, prezes zarządu, SEG

Mirosław Kachniewski, prezes zarządu, SEG

Foto: materiały prasowe

W poniedziałek SEG miało przyjemność gościć przedstawicieli naszej brukselskiej organizacji EuropeanIssuers i krajowych organizacji emitenckich z największych rynków UE. Dyskutowaliśmy o problemach finansowania i funkcjonowania małych i średnich emitentów. Co do zasady problemy te są podobne we wszystkich krajach unijnych, ale podejście do ich rozwiązywania jest bardzo różne i daje nadzieję na przetrwanie tej grupy przedsiębiorstw.

Największym problemem małych spółek jest to, że nie są duże. Im mniejsza spółka, tym większe są dysproporcje między wymogami a możliwościami ich spełnienia. Spółki notowane ponoszą bardzo wiele kosztów stałych związanych z koniecznością utrzymania infrastruktury rynku oraz spełnienia wymogów regulacyjnych. W przypadku dużych emitentów koszty te są relatywnie niższe i są rekompensowane możliwością dostępu do kapitału (choć w ostatnich latach – z uwagi na niskie wyceny – dość iluzoryczną), natomiast mniejsze spółki nie mają takich możliwości. Jeśli kapitalizacja połowy notowanych spółek nie przekracza 6 mln euro (czy – idąc nieco dalej – kapitalizacja 70 proc. spółek nie przekracza 20 mln euro), to przecież nie mogą się one stać obiektem zainteresowania inwestorów instytucjonalnych, zwłaszcza zagranicznych.

Problemy związane z notowaniem małych spółek powstają na bardzo wczesnym etapie tworzenia regulacji. Z oczywistych względów mikroprzedsiębiorstwa nie mają zasobów, aby śledzić różnego rodzaju prace studyjne, które następnie wyewoluują w różnego rodzaju nieformalne dokumenty, będące z kolei podstawą do formułowania założeń regulacji, a następnie już konkretnych przepisów. W związku z powyższym, z perspektywy prawodawców małe spółki na giełdach nie występują (bo nie są reprezentowane w pracach regulacyjnych), a konkretniej rzecz ujmując – w ich percepcji małe spółki też są notowane, ale te „małe" to przedsiębiorstwa tylko nieco mniejsze od tych największych, które mają swoje przedstawicielstwa w Brukseli.

Stąd idea unifikacji przepisów w myśl zasady „one size fits all", bo ten rozmiar jest (w percepcji prawodawców) porównywalny. Jak ktoś jest chudy, to będzie czuł się luźniej, jak ktoś jest bardziej obfity – to poczuje się nieco ściśnięty, ale prawodawcy nie mają świadomości, że szyty strój miałby być też noszony przez dzieci, dla których zbyt długie nogawki i rękawy przekształcają się w pętle zamotane na szyjach. Tytułem ilustracji warto dodać, że w pracach nad zdefiniowaniem małego i średniego przedsiębiorstwa pojawiły się dwie propozycje kryterium wartościowego – do 0,5 mld euro lub do 1 mld euro. W zależności od przyjętego wariantu, spółek innych niż małe i średnie mielibyśmy na naszym rynku odpowiednio 37 (czyli 4,7 proc. wszystkich notowanych) lub 26 (3,3 proc.).

Pojawia się w tym miejscu klasyczne pytanie: „jak żyć?" i jest kilka interesujących odpowiedzi. Są takie rynki, gdzie proporcjonalność stosowania regulacji jest niejako zaszyta w sposobie ich egzekwowania. Jeśli wyliczono, że zapewnienie zgodności z MAR wymaga zatrudnienia sześciu osób, to w oczywisty sposób jest to nieproporcjonalne w odniesieniu do spółek notowanych na rynkach alternatywnych, a zatem nadzorca nie wymaga tworzenia i przestrzegania procedur, a jedynie zapewnienia realizacji najważniejszego celu tej regulacji, tj. takiej ochrony informacji, aby nie doszło do jej nieuprawnionego wykorzystania. To jest podwójnie dobre dla inwestorów, bo oznacza mniejsze koszty i lepszą ich ochronę, jeśli spółka koncentruje się na celu, a nie na procedurach.

Innym stosowanym rozwiązaniem jest przenoszenie spółek z rynku regulowanego na alternatywny – w ten sposób można utrzymać poziom kosztów i ochrony inwestorów na wcześniejszym poziomie. Jeszcze innym – maksymalne rozszerzenie możliwości pozyskiwania kapitału bez prospektu. Są też preferencje podatkowe wynikające z obecności na rynku alternatywnym. Bardzo ciekawym pomysłem jest stworzenie specjalnego funduszu, który zobowiązany jest do inwestowania w małe i średnie spółki. Jeszcze ciekawsze jest jego uzasadnienie – rynek publiczny jest dobrem publicznym, dlatego regulacje powinny wspierać jego rozwój, podobnie jak np. ochronę środowiska czy wymierających gatunków.

Osobiście nie podoba mi się taki regulacyjny interwencjonizm na przeregulowanym rynku, bo dużo lepiej by było ograniczyć wymogi, zamiast tworzyć nowe wymogi łagodzące dolegliwości innych wymogów. Dlatego walczymy o to przy rozpoczętych pracach nad rewizją MAR – mamy konkretne propozycje ograniczające wymogi przy jednoczesnym zachowaniu bezpieczeństwa inwestorów i rynku. Mam nadzieję, że choć częściowo pomoże to mniejszym notowanym spółkom, zanim dojdzie do ich wymarcia, bo ich reintrodukcja na rynek kapitałowy byłaby bardzo trudna lub wręcz niemożliwa.

Felietony
Ile odliczać?
Felietony
Zbieranie danych do ESRS-ów
Felietony
Nowa epoka w prospektach?
Felietony
Altcoiny – między potencjałem a ryzykiem
Felietony
Dyskretny urok samotności
Felietony
LSME – duże wyzwanie dla małych spółek