Byczy koniec półrocza i chińska akcja

Już ta chińska akcja była dziwaczna, ale jeszcze bardziej dziwaczna była reakcja giełd w Europie i USA.

Publikacja: 11.07.2020 05:00

Piotr Kuczyński analityk

Piotr Kuczyński analityk

Foto: parkiet.com

Końcówka kwartału i półrocza oraz związany z tym proces windows dressing (podciąganie cen na koniec danego okresu – miesiąca, kwartału, roku) doprowadziły do zakończenia pierwszych sześciu miesięcy zwyżkami, a drugiego kwartału na Wall Street zwyżką największą od ponad dwudziestu lat oraz do pozytywnego rozpoczęcia drugiego półrocza.

Wszystko to, mimo że Światowa Organizacja Zdrowia znowu ostrzegła, że na froncie pandemii walka nie jest skończona, a najgorsze jeszcze się wydarzy. W USA Anthony Fauci, główny epidemiolog kraju, też przestrzegał, mówiąc, że sytuacja w USA pogarsza się, że może dojść nawet do 100 tysięcy zakażeń dziennie. Wszystko na nic – obóz byków był nie do zatrzymania.

Prawdziwą komedię mieliśmy okazję obserwować w poniedziałek 6 lipca. Wcześnie rano w Chinach indeks Shanghai Composite zyskiwał blisko 5 procent (zakończył sesję wzrostem o 5,7proc., dochodząc do poziomów sprzed 2,5 roku). Była to już piąta kolejna zwyżka tego indeksu. Poprzednie też nie były małe (okolice 2 procent). Okazało się, że hossę wywołał rząd chiński, bo trudno zakładać, że medialna ofensywa była przypuszczona bez wiedzy rządzących. Okazało się bowiem, że główne media chińskie (nawet te, które giełdami zajmują się niezwykle rzadko) głosiły chwałę chińskich akcji. Twierdzono, że hossa na rynku akcji będzie świadectwem potęgi Chin, że pomoże gospodarce (bo będzie źródłem kapitału dla firm chińskich). Niedwuznacznie dawano do zrozumienia, że rząd bardzo sprzyja tej hossie.

Chińczycy dobrze pamiętają to, że rządowe agencje kupowały chwilami akcje po to, żeby pomóc giełdzie, a poza tym fama niesie, że są oni urodzonymi hazardzistami. Nic dziwnego, że rzucili się do kupowania akcji. Pomagały obozowi byków opinie niektórych amerykańskich firm inwestycyjnych (na przykład BlackRock) – twierdziły one, że inwestycje w akcje na azjatyckich giełdach powinny dawać lepsze wyniki niż inwestycje w akcje europejskie czy amerykańskie.

Już ta, chińska, akcja była dziwaczna, ale jeszcze bardziej dziwaczna była reakcja giełd w Europie i w USA. Indeksy rosły jak na drożdżach (co prawda w Europie bez większego przekonania, a z najmniejszym w Warszawie). Drożały ropa, złoto, a najbardziej miedź. Wszystko to dlatego, że w Chinach rządzący rozpędzili hossę... Jeśli to nie jest szaleństwo rynków finansowych, to ja się na nich w ogóle nie znam. Jakiś rząd mówi kupujcie akcje na naszej giełdzie, a cały świat, zamiast mówić: „uważajcie, bo skończy się to tak jak w 2015 roku", małpuje zachowanie giełdy w Szanghaju. Bardzo zabawne, gdyby nie było groźne, bo pokazuje, że rozum giełdami nie rządzi.

Uczciwie trzeba powiedzieć, że coraz więcej jest ośrodków analitycznych, które ostrzegają przed skrajnym przewartościowaniem rynku. Niedawno ciekawą grafikę opublikował też Reuters. Według tej agencji kapitalizacja globalnego rynku akcji w stosunku do globalnego PKB wynosi 52 proc. i jest największa od 25 lat... Ostrzegali też Międzynarodowy Fundusz Walutowy i analitycy Citigroup, żeby nie gonić uciekającego i przewartościowanego rynku. Giełdy, niestety, coraz bardziej stają się kasynami.

Na naszym rynku walutowym dobre nastroje na giełdach doprowadziły do cofnięcia się kursów spod oporów (odpowiednio 4,47 PLN dla EUR/PLN i 4,20 PLN dla CHF/PLN). Widać było jednak, że złoty może za chwilę zacząć tracić. Oprócz tego, że RPP chce osłabienia naszej waluty, można znaleźć jeszcze inne powody.

Po pierwsze, minister finansów zapowiedział nowelizację budżetu (po wyborach). Po drugie, rząd przedstawił NFZ swoje prognozy zachowania rynku pracy, w których zapowiadał wzrost rejestrowanego bezrobocia o blisko pół miliona. Po trzecie, dowiedzieliśmy się, że zadłużenie Polski (w metodologii europejskiej) sięgnęło 1,1 bln złotych. To ponad 50 proc. PKB, a jeśli doda się kreatywną księgowość, to już pod 60 proc... Rząd bowiem sprytnie ukrywa dług o wartości około 10 proc. PKB (ponad 200 mld złotych) w Funduszu Przeciwdziałania Covid-19 oraz w obligacjach emitowanych przez PFR (obu nasza metodologia nie włącza do sektora wydatków publicznych – w odróżnieniu od metodologii unijnej ESA2010, która je włącza). Nie budzi to niepokoju rynków, bo wszyscy naokoło znacznie zwiększają dług, ale im bliżej będzie konstytucyjnego ograniczenia, które wynosi 60 proc. PKB, tym sytuacja będzie wyglądała bardziej niepokojąco. I to może złotego osłabiać.

Wróćmy na rynek akcji. Czekamy teraz na sezon raportów kwartalnych amerykańskich spółek. Rozpoczyna się 14 lipca. Teoretycznie drugi kwartał powinien być fatalny, co powinno akcje przeceniać, ale jak znam Wall Street, to prognozy będą dramatyczne, a ich pokonanie będzie dziecinnie proste. Cóż, sprawdzimy, czy i tym razem ta gra się bykom uda.

Felietony
Nowa epoka w prospektach?
Felietony
Altcoiny – między potencjałem a ryzykiem
Felietony
Dyskretny urok samotności
Felietony
LSME – duże wyzwanie dla małych spółek
Felietony
Złoty wciąż ma potencjał do aprecjacji, ale w wolniejszym tempie
Felietony
Jak wspominam debiut WIG20