Przegrana w pierwszej instancji obywateli, którzy w zbiorowym pozwie pozwali instytucje państwowe i żądali unieważnienia czynności prawnej polegającej na likwidacji części funduszy OFE, zapewne raduje wszystkich tych, którzy są wrogami kapitałowych programów emerytalnych. Sąd co prawda w ustnym uzasadnieniu napomknął coś o naruszeniu zaufania obywateli do państwa i zmianie zasad w trakcie realizacji umowy społecznej, ale zapewne dopiero w drugiej instancji przekonamy się, czy takie „błahostki" mają w budowaniu systemu emerytalnego realne znaczenie.

Tymczasem nadchodzą pracownicze programy kapitałowe. Rządzący zrobią zapewne wszystko, by przekuć je w sukces na miarę innych projektów społecznych, ale ja osobiście boję się, że czeka nas spektakularna „powtórka z rozrywki". Zakładam, że początkowo PPK zostaną wsparte przez decydentów ulokowanych w państwowych czebolach, jednak z czasem okaże się, że nowy pomysł na oszczędzanie na emeryturę to tylko modyfikacja poprzednich pomysłów. Jeśli dobra, to po co było zwalczać OFE? Jeśli zła, to po co nam PPK?

Warto w takim miejscu podkreślić dwie kwestie. Krytycy OFE bardzo często negowali konstrukcję tego filara emerytalnego systemu, używając trzech argumentów. Podważano ideę inwestowania na GPW, bo „GPW to ruletka". Podważano ideę lokowania w obligacje skarbowe, bo to przecież „prawie to samo co ZUS". Deprecjonowano opłaty na rzecz zarządzających otwartymi funduszami emerytalnymi, bo były „bardzo wysokie". I co? PPK oferują nam w zasadzie to samo. Mniejsza część naszych składek wyląduje na giełdzie w Warszawie, a większa zostanie ulokowana w papierach państwowych, więc PPK nie będą się różnić specjalnie od OFE, IKE czy IKZE. No bo w końcu w co mamy inwestować? Czy nie jesteśmy skazani na rynek kapitałowy? No i jeszcze te opłaty za zarządzanie, bo PPK mają się opierać na funduszach inwestycyjnych... Jak Państwo myślicie, będą niższe?

To retoryczne pytanie stawiam specjalnie, zakładając, że większość z nas myśli podobnie. Przegrana przed sądem pozwu zbiorowego w sprawie OFE i kolejna odsłona „emerytalnego" mobbingu władzy tylko utwierdza nas w prawdziwości słów sędziego. Dowodów na naruszenie zaufania obywateli do państwa i zmianę zasad w trakcie realizacji umowy społecznej mamy aż nadto. Ja zaś odnoszę wrażenie, że zamiast wierzyć w emerytalną przyszłość opakowaną w papier z nadrukiem „ZUS, OFE, PPE, IKE, IKZE, PPK", boimy się coraz bardziej, że prędzej czy później wszystkie nasze oszczędności na starość po prostu przepadną.