Zgromadzenie wierzycieli GetBacku, które odbywało się we wtorek we Wrocławiu, przypominało dobrą bokserską walkę. Były serie mocnych ciosów, zaskakujące zwroty akcji i nadzieja do ostatniej chwili, że GetBackowi uda się przełożyć termin głosowania nad układem.
Nerwowa atmosfera
Początek wtorkowego spotkania do złudzenia przypominał to, z czym mieliśmy do czynienia podczas pierwszego zgromadzenia wierzycieli, które odbywało się pod koniec sierpnia. Były dłużące się kwestie formalne i kolejne przerwy. Kiedy jednak udało się przebrnąć przez te sprawy, emocje już tylko rosły. GetBack, wspierany m.in. przez radę wierzycieli, chciał po raz kolejny przełożyć głosowanie układowe, tak aby zyskać więcej czasu na rozmowy z inwestorami. Do tej pory trzy podmioty złożyły wiążące oferty na nabycie aktywów spółki (jak można się było dowiedzieć, są to zagraniczne podmioty), ale GetBack podkreślał, że do połowy grudnia (o taką przerwę wnioskował) chce podpisać już umowę z jedną z firm. „Chcemy dać wierzycielom możliwość wyboru i złożyć drugą propozycję układową. Jedna opiera się na tym, że spółka dalej sama funkcjonuje i prowadzi procesy windykacyjne, a druga to opcja inwestorska, która daje szanse na to, że w spółce przede wszystkim szybciej pojawią się pieniądze i trafią one do wierzycieli. Najlepsza opcja inwestorska zakłada, że wartość środków pieniężnych przeznaczonych dla wierzycieli wzrosłaby o około 200 mln zł" – argumentowali przedstawiciele GetBacku. O ile sama rada wierzycieli opowiadała się za tym pomysłem, o tyle już pojedynczy obligatariusze zgromadzeni na sali nie pozostawiali na spółce suchej nitki. „Nie ma wiarygodnych danych spółki, wyniki są nieaudytowane. Poza tym nikt nie zainwestuje w firmę, jeśli na tym nie zyska. Dlaczego więc firma sama nie będzie pracować na portfelach? Jest olbrzymie pole do poprawy" – grzmieli obligatariusze GetBacku.
Prezes GetBacku Przemysław Dąbrowski dwoi się i troił, aby przekonać obligatariuszy, że opcja inwestorska może być dla nich korzystna. Górę coraz częściej brały emocje. – Dziś mamy dziurę w wysokości 2 mld zł. Przy planowanych odzyskach i funkcjonowaniu firmy możemy zaproponować 38 proc. spłaty w osiem lat. Dziś mamy problem z kapitałem. Matematyki nie da się oszukać. Prosimy o możliwość wypracowania dwóch rozwiązań. Sytuacja jest trudna, nie ma tu idealnych rozwiązań – przekonywał Dąbrowski.
Mimo starań GetBacku i rady wierzycieli sąd skłaniał się ku temu, aby przeprowadzić głosowanie układowe. Padały stwierdzenia o braku transparentości i dobrej woli dłużnika. Wiele więc wskazywało, że starania GetBacku spełzną na niczym. Ostatnią deskę ratunku rzucił jednak spółce Radosław Barczyński z rady wierzycieli.
– Nie zabijmy procesu szukania inwestora. Niech proceduralne procesy nie przeważą nad dobrem wierzycieli. Dlatego prosimy o czas. Dodatkowe dwa miesiące nie zabiją procesu restrukturyzacji – przekonywał Barczyński.