Środa to nie był udany dzień złotego. Nasza waluta w zasadzie od początku dnia była pod presją sprzedających. Początkowo przecena była niewielka, a przypisywać ją można było odczytom makro z polskiego gospodarki. Później doszedł jeszcze czynnik globalny w postaci umocnienia dolara i osłabienie złotego nabrało bardziej wyraźnego charakteru.
Po południu za dolara trzeba było płacić prawie 3,94 zł, czyli o 0,6 proc. więcej niż we wtorek. Euro drożało o 0,4 proc. zbliżając się powoli do poziomu 4,27 zł. Tak jak zostało wspomniane za słabość złotego w dużej mierze odpowiada globalna siła dolara. - Po tym, jak w ubiegły czwartek doszło do ustanowienia lokalnego maksimum EUR/USD przy 1,0895, rynek wszedł w lekką korektę - w efekcie celujemy w okolice 1,0830. Kolejne wsparcie to 1,0810. W środę dolar jest nieco mocniejszy na szerokim rynku przed wieczornymi zapiskami Fed i wynikami spółki Nvidia po godz. 22:00. Trudno ocenić, na ile wieczorne wydarzenia doprowadzą jeszcze do wydłużenia widocznej korekty i zejścia nawet poniżej 1,0810, a na ile rynek zacznie wcześniej zawracać w górę, co jest dość prawdopodobne w najbliższych dniach — zwraca uwagę Marek Rogalski, analityk DM BOŚ.
Złoty czeka na kolejne impulsy
Dzisiaj sporo może wydarzyć się na rynku, ale emocji nie powinno zabraknąć również jutro. W czwartek na pierwszy plan wysuną się odczyty indeksów PMI z czołowych gospodarek. W Polsce czekają nas też dane o sprzedaży detalicznej, a w Stanach Zjednoczonych dodatkowo odczyty z rynku pracy. Mówiąc krótko: na nudę raczej nie powinniśmy narzekać.