W środę złoty kontynuuje osłabienie z wtorku. Wczesnym popołudniem za euro płaci się prawie 4,79 zł., o 0,8 proc. więcej niż dzień wcześniej, a za dolara 4,68 zł – o 1,3 proc. więcej. Jeśli nie liczyć paniki z pierwszych dni rosyjskiej inwazji na Ukrainę, to wobec euro złoty jest najsłabszy od dna kryzysu po upadku banku Lehman Brothers w 2008 r. Tymczasem kurs dolara przebił już szczyt z marca i jest najwyżej od 2000 r.
Jak komentuje Piotr Matys, analityk In Touch Capital Markets, przyczyną są głównie czynniki globalne, a dokładnie rosnące obawy przed recesją na świecie. Tym, co wywołało osłabienie euro do dolara i przełożyło się na wyprzedaż złotego, był odczyt indeksu PMI dla usług w strefie euro.
- Wcześniej przedstawiciele EBC zapewniali, że sektor usług radzi sobie świetnie, ale najnowsze dane pokazują, że to już nieaktualne – komentuje specjalista.
Jak dodaje Matys, inflacja, która w szeregu krajów jest najwyższa od 40 lat, przekłada się na ograniczanie przez konsumentów wydatków na usługi. W rezultacie ryzyko recesji w strefie euro znacznie wzrosło, a już wcześniej spowolnienie pokazał analogiczny odczyt PMI dla Polski.
- Z krajowej gospodarki napływa coraz więcej negatywnych sygnałów, na czele ze spadającym popytem na kredyty – zauważa analityk.