Perspektywy inflacji wyglądają ponuro, ponieważ napięcia w cenach surowców i zakłócenia w łańcuchach dostaw obserwowane w ub.r. mocno przyspieszyły po inwazji Rosji na Ukrainę. Wysoka dynamika cen może być jeszcze większa po tym, jak złoty osiągnął historycznie minimum w stosunku do wspólnej waluty i 21-letnie minimum w stosunku do dolara. To jeszcze bardziej potęguje trwające szoki podażowe.

Analitycy NBP uważają, że inflacja zostanie z nami przez kilka najbliższych lat i na 2023 r. celują w przedział 7–11 proc. wobec 2,7–4,6 proc. w projekcji listopadowej. NBP skupia się teraz na kondycji złotego i uważa ostatnie osłabienie za nieuzasadnione. Środowa konferencja prasowa prezesa Glapińskiego potwierdziła skupienie banku centralnego na walce z inflacją. Szef NBP ponownie zaprezentował swoją jastrzębią twarz i wyraził determinację całej RPP we wspieraniu lokalnej waluty, zarówno poprzez dalsze interwencje walutowe, jak i kolejne podwyżki. Bank centralny uważa, że na wzrost stóp jest miejsce, bo w nadchodzących kwartałach utrzymają się korzystne warunki gospodarcze. Rynek stopy procentowej wierzy w nakreślony plan. Stopy rynkowe rosły w środę już od rana, a po południu wyceniały wzrost trzymiesięcznych stawek WIBOR powyżej 5,5 proc. Jednocześnie wyraźnie mocniejszy był złoty. Kurs USD/PLN spadał aż o 16 groszy, a za euro trzeba było płacić o 13 groszy mniej.