Donald Trump złożył w nocy podpis pod przyjętą wcześniej przez Kongres ustawą, która wspiera demokratyczne przemiany w Hong-Kongu. Chiny oficjalnie zaprotestowały przestrzegając USA, aby nie mieszały się w wewnętrzne sprawy, a szef tamtejszego MSZ nie wykluczył podjęcia „stanowczych środków zaradczych". Ta informacja zaważyła na zachowaniu giełdowych indeksów w Azji, oraz kontraktów na USA. Ruchy są jednak niewielkie, podobnie jak na otwarciu w Europie. W przestrzeni FX spokój, chociaż widać presję na chińskiego juana i pośrednio dolara australijskiego, któremu mogły zaszkodzić słabsze od oczekiwań dane nt. nakładów inwestycyjnych w firmach (spadek o 0,2 poc. k/k w III kwartale).
Najsilniejszą walutą w przestrzeni G-10 jest brytyjski funt, po tym jak kolejne szacunki (sondaż YouGov) zdają się potwierdzać, że konserwatyści premiera Johnsona mogą liczyć na komfortową większość w Izbie Gmin po grudniowych wyborach. (359 miejsc na 650 ogółem).
Lepsze od szacunków dane nt. sprzedaży detalicznej w Szwecji, jakie opublikowano dzisiaj rano, nie poprawiły pozycji korony szwedzkiej. Odczyt wskazał na odbicie w październiku o 0,2 proc. m/m i 3,3 proc. r/r.
Dzisiaj w kalendarzu: dane nt. koniunktury gospodarczej za listopad w strefie euro (godz. 11:00), oraz szacunki inflacji konsumenckiej w Niemczech (godz. 14:00). Rynek w USA nie pracuje ze względu na Święto Dziękczynienia.
OPINIA ANALITYKA: Problem z aktywnością...
Prezydent Donald Trump nie miał realnej możliwości zawetowania ustawy, która przeszła wcześniej przez Kongres poparta głosami członków jego własnej Partii Republikańskiej. Inaczej dałby preteksty o „grillowania" przez media i opozycję, a w tym momencie (kiedy w sondażach przegrywa z kandydatem Demokratów) potrzebna jest mu „propaganda sukcesu". Zresztą ustawa o wspieraniu demokratycznych przemian w Hong Kongu ma raczej znaczenie symboliczne i w analogiczny sposób należy interpretować „protesty" Chin, jakie pojawiły się wczoraj w nocy. Nie sądzę, aby był to realny argument za opóźnieniem oficjalnego podpisania „pierwszej fazy" umowy handlowej pomiędzy USA, a Chinami, chociaż może być wykorzystana, jako pretekst do przykrycia prawdziwych tematów – interesów politycznych Trumpa, braku porozumienia w kwestii cofnięcia części nałożonych już taryf, braku zgody w drażliwych tematach, jak transfer technologii, czy też subsydia dla państwowych firm. Może, ale nie musi. Chińczycy dawali już do zrozumienia, że powinno się odseparować oba wątki, a ostatnie słabsze dane makro zdają się sugerować, że zależy im na podpisaniu porozumienia, które przynajmniej „zamrozi" konflikt na obecnym poziomie. Z kolei Trump w pewnym sensie nie może nazbyt długo powtarzać, że porozumienie jest na „ostatniej prostej", bo w pewnym momencie przestanie być wiarygodny. W oczach Chińczyków będzie też zbyt „miękki", jeżeli zdecydowałby się przełożyć termin wdrożenia wyższych stawek celnych, jakie są planowane na 15 grudnia, bo to oznaczałoby, że mógłby tak zrobić jeszcze wiele razy...