Teraz startuje okres przejściowy, w trakcie którego praktycznie nic nie ulega zmianie poza tym, że Wielka Brytania nie będzie już reprezentowana w unijnych instytucjach, a zatem traci prawo głosu w kwestiach, które ją obowiązują do czasu formalnego uzgodnienia przyszłych relacji: handlowych, usługowych, ochrony danych, obrony. Uzgodnienie wszystkiego w krótkim czasie do 31 grudnia 2020 r. wydaje się karkołomnym zadaniem i w kwestiach, które pozostaną nieuzgodnione, skutki będą podobne jak w przypadku twardego brexitu.
Bez wątpienia gospodarka Wielkiej Brytanii poniesie ogromne koszty, których nikt nie jest w stanie w tym momencie dokładnie oszacować. Koszty te będą tym większe, im większy będzie pośpiech w pracach nad umową handlową. Negocjacje warunków brexitu bez wątpienia będą skomplikowane i są czynnikiem definiującym ścieżkę funta w 2020 r. Mimo to pozostaję optymistą. Stanowisko brytyjskiego rządu wcale nie musi być tak twarde i antyeuropejskie, jak było prezentowane przez premiera Borisa Johnsona w trakcie walki o przywództwo w partii, a później na potrzeby kampanii wyborczej.
Jeśli przeanalizować komentarze Johnsona nt. UE sprzed referendum w 2016 r., widać, że jakkolwiek był on ostrym krytykiem Unii, to nie traktował jej jako wroga. Teraz stawka pozostania na przyjacielskiej stopie z Brukselą może być dla niego wyjątkowo wysoka – w końcu żaden premier nie chce rozpoczynać swojej kadencji od pogrzebania gospodarki w recesji. Oczywiście „zakolegowanie się" z Brukselą nie będzie proste, wszak UE ma interes w tym, aby utrudniać proces brexitu i w ten sposób zniechęcić inne ruchy separatystyczne.
Jeśli jednak ostatnie lata czegoś nas nauczyły, to tego, że unijni i brytyjscy politycy nie szczędzą sobie ostrych i stanowczych komentarzy, ale pomimo to negocjacje brexitu idą do przodu. I w tym leży największa szansa dla funta. Po wyborach zniknęło ryzyko braku decyzyjności aparatu władzy. Rząd Johnsona nie może teraz zrzucać winy za potencjalny chaos w negocjacjach na opozycję. Może i chce dopełnić złożonej obietnicy rozstania się z UE w tym roku, ale racjonalną decyzją jest przedłużenie okresu przejściowego. Ryzyko technicznego twardego brexitu od 2021 r. jest dużo mniejsze, niż rynek obecnie dyskontuje. Usunięcie tych obaw oznacza ponowny napływ do Wielkiej Brytanii kapitału, który uciekł w reakcji na wynik brexitowego referendum.
Konrad Białas główny ekonomista, departament analiz, TMS Brokers