W weekend zakończyły się zakazy pracy dla przedsiębiorstw w większości prowincji i dziś teoretycznie powinna być ona w dużej mierze wznowiona. Ma to bardzo duże znaczenie, gdyż Chiny są nie tylko ogromnym rynkiem i mają bezpośredni wkład w światowe PKB, ale też tamtejsze zakłady odgrywają gigantyczną rolę w globalnym łańcuchu wartości. Grupa VW ma ulokowane w Chinach ok. 40% swojej produkcji, koreański przemysł samochodowy aż 29% części importuje z Chin. W efekcie Hyundai i Kia już musiały ograniczyć produkcję. Chcąc być zachowawczym należałoby na dłużej wstrzymać produkcję, wracający do pracy mogą bowiem przyczynić się do przyspieszenia wzrostu zachorowań. Dobrym przykładem jest japoński statek wycieczkowy, na którym pojedyncze przypadki zarażenia już do teraz przełożyły się na 120 chorych. Oficjalnie chorych jest nieco ponad 40 tysięcy, jednak te statystyki coraz częściej poddawane są w wątpliwość. Z drugiej strony konsekwencje ekonomiczne dłuższego paraliżu mogą być koszmarne, szczególnie, że globalna gospodarka i tak nie była w najlepszej kondycji. Przykładowo Toyota poinformowała, że europejskim fabrykom starczy części na dwa do maksymalnie czterech tygodni. Pomimo częściowego wznowienia produkcji, chińska gospodarka nie wróci w pełni do pracy. W prowincji Hubei oficjalny zakaz obejmuje jeszcze ten tydzień. Gdzie indziej nawet jeśli zakazu nie ma, globalne firmy boją się przywracać do Chin swoich pracowników.
Mając to wszystko na uwadze nastroje rynkowe są nadzwyczaj dobre. W piątek wiedzieliśmy co prawda niewielką awersję do ryzyka, jednak główne światowe indeksy są nadal blisko historycznych szczytów. Na rynku walut nadal mamy mocnego dolara, któremu w ubiegłym tygodniu pomogły dane z rynku pracy. Raport pokazał wzrost zatrudnienia o 225 tys. oraz przyspieszenie płac (do 3,1% r/r). To powinno nakładać presję na Fed aby powoli myśleć o zakończeniu programu zwiększania bilansu. To właśnie Fed będzie w tym tygodniu w centrum uwagi rynków- we wtorek i środę prezes banku centralnego będzie odpowiadał na pytania Kongresmanów. W drugiej połowie tygodnia mamy też trochę danych, m.in. inflację i sprzedaż z USA, a także szczegółowe dane o polskim PKB za czwarty kwartał minionego roku. Mocny dolar nie sprzyja złotemu. Dziś o 9:05 dolar kosztuje 3,9033 złotego, euro 4,2725 złotego, frank 3,9907 złotego, zaś funt 5,0289 złotego.
dr Przemysław Kwiecień CFA
Główny Ekonomista XTB