Po szaleńczej środzie i równie mocnym czwartku, w piątek rynki nieco zwalniają tempo. Kwestia wyborów w USA nadal pozostaje nierozstrzygnięta - wprawdzie Joe Biden jest bliżej zdobycia upragnionych 270 głosów elektorskich, ale nadal kilka stanów jest w grze, głosy są liczone, a różnice w poparciu dla obu kandydatów są niewielkie. To Georgia, Nevada, Arizona, Pensylwania i Karolina Północna. Wyniki na pewno nie zejdą dzisiaj, co sprawia, że część inwestorów może chcieć zrealizować zyski przed weekendem. Zwłaszcza, że wczorajszy przekaz z FED nie wniósł wiele - Jerome Powell zapewnił tylko, że bank centralny pozostanie bardzo elastyczny i będzie szybko reagował w razie potrzeby. To teoretycznie pozostawia furtkę do zwiększania skali skupu aktywów (QE), ale wydaje się, że do mocnej legitymizacji ostatniego szaleńczego rajdu ryzyka, inwestorzy potrzebowaliby coś więcej.

Dolar pozostaje dzisiaj słaby, ale nie do wszystkich walut i zmiany są mniejsze. Najsilniejszy jest dolar nowozelandzki (zyskuje 0,56 proc. wobec USD), ale drugi jest frank (z wynikiem zaledwie 0,17 proc.), oraz euro (0,16 proc.) - ta pewna przypadkowość w zestawieniu może zapowiadać zbliżającą się korektę USD. Zaledwie 0,14 proc. zyskuje dolar australijski, którego wsparła publikacja tzw. Raportu Stabilności Finansowej przez RBA, gdzie powtórzono, że ujemne stopy procentowe są mało prawdopodobne, a perspektywy dla gospodarki wyglądają nieco lepiej.

Dzisiaj w kalendarzu poza informacjami dotyczącymi wyborów w USA, wpływ na rynki będą mieć dane z rynku pracy o godz. 14:30 (zarówno w USA, jak i w Kanadzie).

OKIEM ANALITYKA - co jest dobre dla rynków?

Ostatnie doniesienia wskazują, że Joe Biden mógł przejąć kluczowe głosy elektorów w Georgii, co jeszcze bardziej zbliża go do prezydentury. Oczywiście, nie odbędzie się ona bez zgrzytów - najbliższe tygodnie przyniosą prawne przepychanki i ostatecznie o wyniku zadecyduje Sąd Najwyższy. Ta polityczna niepewność utrzyma się do 20 stycznia, kiedy to powinno dojść do zaprzysiężenia nowego prezydenta. Rynkom to jednak nie przeszkadza. Nie brak wręcz głosów, że konfiguracja Biden, ale Demokraci bez Senatu jest tak właściwie bardzo dobra, gdyż daje szanse na złagodzenie tonu w relacjach zagranicznych (w tym z Chinami) bez większej rewolucji podatkowej w USA, której Demokraci nie będą w stanie przepchnąć przez Kongres. Ale i jest też druga strona medalu w postaci wsparcia fiskalnego - Republikanie w Senacie nie będą hojni dla Bidena i Demokratów, choć mogą być bardziej skłonni do jakiegoś kompromisu. Tymczasem dzisiaj o godz. 14:30 poznamy ważne dane Departamentu Pracy za październik. Nawet lepszy odczyt może zostać przyjęty chłodno, bo każdy widzi COVID-owe statystyki (ponad 100 tys. nowych przypadków w USA) i zastanawia się jak to wpłynie na koniunkturę w listopadzie. Tymczasem FED wprawdzie powtórzył wczoraj swoją gotowość do działań w razie potrzeby, ale warto wspomnieć, że jeszcze kilkanaście tygodni temu Jerome Powell dał wyraźnie do zrozumienia, że efektywność działań wsparcia w gospodarce zależy od aktywnego udziału dwóch elementów - polityki monetarnej, ale i też fiskalnej...

Sporządził: Marek Rogalski – główny analityk walutowy DM BOŚ