Za nami publikacja niemal wszystkich wskaźników aktywności za listopad. Ze względu na wprowadzane restrykcje należało spodziewać się spadku aktywności i faktycznie, w ujęciu globalnym takowy nastąpił. Dotyczył on jednak niemal wyłącznie sektora usług, gdzie restrykcje bardzo bezpośrednio dają się we znaki. Przemysł nie odczuł tego niemal wcale, a w wielu krajach wręcz odnotowana została poprawa. Indeks pięciu potęg przemysłowych, który liczę dla Chin, Japonii, Niemiec, Korei i Meksyku, odnotował siódmy miesiąc poprawy i znajduje się najwyżej od... lutego 2018! Oczywiście przemysł ma mniejsze znaczenie dla PKB niż usługi, ale często zmiany tam zachodzące mają charakter sygnalny dla kierunku cyklu koniunkturalnego. Skąd taka niezwykła kondycja przemysłu i co z niej wynika?
Wytłumaczeń może być kilka. Samo mniejsze znaczenie restrykcji nie tłumaczy jeszcze tak konsekwentnej poprawy. Po pierwsze, specyfika tego indeksu oznacza, że po silnym wstrząsie z wiosny może on przez pewien czas pokazywać sporą poprawę, ale wcale nie będzie to znaczyło, że warunki są tak dobre jak na początku 2018roku (i patrząc np. na niemiecką czy japońską produkcję widać, że nie są). Po drugie, przez pandemię wzrósł popyt na dobra trwałego użytku (a nie mogąc wydawać takich sum na usługi ludność ma więcej pieniędzy na takie dobra), a to pomaga firmom przemysłowym. Można też zaryzykować tezę, że firmy przygotowywały się do kolejnego lockdownu, choć ta raczej nie broni się w przypadku Chin czy Korei, gdzie takiego zagrożenia nie ma. Wreszcie, ze względu na kłopoty usług, bardzo ekspansywna polityka pieniężna i fiskalna mogły znaleźć swoje ujście przede wszystkim właśnie w przemyśle. Jest to z pewnością pozytywna tendencja, pytanie jednak jak trwała – na razie nie przekłada się specjalnie na intencje związane z inwestycjami, a w ten sposób przemysł mógłby pociągnąć całą gospodarkę.
Wtorek był bardzo ciekawym dniem na rynku walut, głównie ze względu na ruch pary EURUSD powyżej poziomu 1,20. Wcześniej para przez miesiące znajdowała się w dość wąskiej konsolidacji i choć powodów do umocnienia euro specjalnie nie ma (poza tym, że długoterminowo dolar jest bardziej niż euro przewartościowany względem koszyka innych walut) to sielankowy sentyment sprzyjał ogólnemu osłabieniu dolara i to było przyczyną „pójścia po stopy" na parze EURUSD tuż powyżej 1,20. Prezent dostał zatem złoty – kurs USDPLN spadł poniżej 3,70 i znajduje się blisko kilkuletnich minimów. Dziś publikacją dnia jest raport ADP w USA (14:15) – przedsmak piątkowego raportu z rynku pracy. Tymczasem o 8:50 euro kosztuje 4,4552 złotego, dolar 3,6871 złotego, frank 4,1001 złotego, zaś funt 4,9556 złotego.
dr Przemysław Kwiecień CFA
Główny Ekonomista XTB