Wczoraj wieczorem doszło do poważniejszej przeceny na Wall Street, która pociągnęła za sobą waluty ryzykowne prowadząc do nieznacznego podbicia dolara. Te jest jednak dzisiaj wymazywane w ślad za próbą stabilizowania się rynków akcji. Niemniej kluczowy czynnik mający wpływ na ostatnie zawirowania nadal pozostaje istotny - mowa o dzisiejszych wyborach uzupełniających do Senatu USA w Georgii. Bitwa idzie nie o dwa miejsca, a kształt prezydentury Joe Bidena w ciągu najbliższych dwóch lat (kolejne wybory do Kongresu odbędą się na jesieni 2023 r.). Jeżeli Demokraci odbiją Senat, to Biały Dom będzie miał znacznie ułatwioną ścieżkę legislacyjną dla wielu ustaw i projektów, które były w programie wyborczym Bidena. Nie są one korzystne dla Wall Street (wyższe podatki dla korporacji i bardziej aktywne działania w rozbijaniu monopoli), ani też dla dolara (wyższe wydatki będą nasilać obawy związane z nadmiernymi deficytami, bo podwyżką podatków nie uda się ich zrównoważyć).
Sondaże wskazują na nieznaczną przewagę kandydatów Demokratów, chociaż mieści się ona w granicach błędu statystycznego. Niemniej zaskoczenie jest, bo Georgia to tradycyjnie bastion Republikanów. Wyniki głosowania powinny być znane jutro i wtedy zobaczymy mocniejszą reakcję rynków. Wall Street zareaguje silnymi wzrostami, jeżeli dwa miejsca w Senacie przypadną jednak Republikanom, ale i też ucieszy się z jednego, gdyż będzie ono blokować ruchy Demokratom (49-51). Powrót optymizmu na Wall Street przełoży się na większe zainteresowanie walutami ryzykownymi i wyraźniejszy powrót dolara do trendu spadkowego.
W gronie G-10 to jednak nie dolar jest dzisiaj najsłabszy, a funt. To pokłosie wczorajszej decyzji premiera Johnsona o rozciągnięciu całkowitego lockdownu na całą Anglię, aby zmienić fatalne statystyki COVID. W gronie najsilniejszych walut ponownie są Antypody (AUD i NZD), co pokazuje, że tryb risk-on na rynkach nie zgasł przez wczorajsze zawirowania.
OKIEM ANALITYKA - Georgia on my mind...
Ta kultowa piosenka w wydaniu Ray Charlesa może być dość dobrym komentarzem do tego, co jest teraz najważniejsze na rynkach. Wprawdzie sondaże od już od kilku dni wskazywały na niewielką przewagę kandydatów Demokratów, to jednak dopiero wczoraj Wall Street przebudziła się z poświątecznego letargu przypominając sobie, że jednak pełnia władzy dla Joe Bidena nie byłaby nazbyt dobrym rozwiązaniem (inwestorzy ucieszyli się z wyniku listopadowych wyborów, ale głównie dlatego, że niechęć wobec Trumpa była powszechna, ale przede wszystkim Demokraci zostali bez Senatu, co skutecznie zablokowało ich zapędy w realizacji niektórych, kontrowersyjnych gospodarczych pomysłów). Georgia utożsamiana jest z bastionem Republikanów, także przejęcie dwóch miejsc w Senacie przez demokratycznych kandydatów byłoby sporym zaskoczeniem. Niemniej w ostatnim czasie Donald Trump zaczął strzelać gole do własnej bramki i jutro siatka może zostać podziurawiona. Wpierw pomysł na wyższe czeki dla Amerykanów, który uderzył w Republikanów, a w ostatnich dniach ujawniona przez media rozmowa z sekretarzem stanu Georgia w której naciskał on na ponowne przeliczenie głosów oddanych w listopadowych wyborach i podważenie wyniku Bidena, który wygrał kosmetyczną przewagą 12 tys. głosów.
Demokraci mogą wygrać, ale nie muszą. Niemniej rynki finansowe zaczynają się zabezpieczać na taką możliwość. Dla dolara może oznaczać to korekcyjne odbicie za sprawą pokrywania pozycji na ryzykownych walutach, jeżeli Wall Street zostałaby znów pociągnięta w dół. Niemniej nie jest to scenariusz bazowy. Jeżeli Republikanie utrzymają nawet symboliczną przewagę w Senacie (51-49), to rynki potraktują to jako dobrą monetę. Wyniki dzisiejszych wyborów powinny być znane jutro.