Tak dziś o inflacji będzie wypowiadać się prezes Fed. Rynki wiedzą już, że przez pewien czas może czekać ich pewien dualizm pomiędzy tym, co widzą w danych, a co mówi Fed. Czy w tej sytuacji posiedzenie zostanie przyćmione wystąpieniem prezydenta Bidena?
Kolejne sygnały potwierdzają, że amerykańska gospodarka ożywia się w bardzo szybkim tempie i przy bardzo agresywnej polityce fiskalnej i pieniężnej scenariusz przegrzania od poprzedniego posiedzenia Fed stał się z pewnością bardziej realny. Skoro w znacznie łagodniejszej sytuacji Bank Kanady ograniczył skalę dodruku o 25%, czy podobnie nie powinien postąpić Fed? Oczywiście, że tak. Jednak nie ma o tym mowy. Z sobie znanych powodów Fed uznał, że scenariusz przegrzania jest wart ryzyka i dziś nie będzie chciał zmienić absolutnie nic. Oficjalnie prezes Powell z grobową miną będzie utrzymywał, że inflacja jest przejściowa, a bezprecedensowy program dodruku służący jednemu procentowi najbogatszych musi być utrzymany w celu „wsparcia najmniej zarabiających". Jeśli Fed już boi się inflacji rynkowi pozostaje szukanie oznak tego w delikatnych zmianach komunikatu (publikacja o 20:00) lub ewentualnie czegoś, co Powell (20:30) powie między wierszami. Jedna rzecz, która ewentualnie może ulec zmianie to niewielka podwyżka stopy rezerw, ale nawet jeśli do tego dojdzie, zmiana będzie mieć charakter przede wszystkim techniczny.
W tej sytuacji większe znaczenie może mieć wystąpienie prezydenta Bidena w Kongresie (3 w nocy naszego czasu). Inwestorzy w ubiegłym tygodniu przekonali się, że hojne pakiety wydatkowe nie są za darmo, choć reakcja rynków była bardzo krótkotrwała, tak jakby nie wierzyły one w możliwość podniesienia podatków. Wystąpienie będzie obejmować bardzo wiele tematów, ale dla rynków najważniejszy może być właśnie element związany z podatkami – czy prezydent potwierdzi wcześniejsze spekulacje? Jak daleko będzie chciał pójść wiedząc, że z jednej strony w jego partii panuje niedosyt co do programów socjalnych, a z kolei Republikanie będą zwalczać jakąkolwiek podwyżkę podatków.
Na rynkach szykuje się zatem bardzo gorący wieczór, bo pomiędzy decyzją Fed, a wystąpieniem Bidena mamy jeszcze publikacje raportów kwartalnych ze strony Apple i Facebooka. Wczorajsze wyniki Microsoft i Alphabet były bardzo dobre, choć obydwie spółki przedstawiły wyniki lepsze od oczekiwań w skali podobnej, jak to miało miejsce w przeszłości (oczekiwania co do wyników na Wall Street niemal zawsze są zaniżone).
Na walutach początek handlu jest spokojny. Para EURUSD nadal pozostaje w kanale spadkowym, ale wobec wzrostu rentowności w USA niewykluczona jest próba wyjścia dołem, a to mogłoby ożywić także handel na złotym. O 7:30 euro kosztuje 4,5734 złotego, 3,7874 złotego, frank 4,1380 złotego zaś funt 5,2601 złotego.