Teraz jest to cel symetryczny oraz podniesiony nieznacznie do poziomu 2%. Teoretycznie mogłoby to oznaczać, że EBC może pozostać bierny w swoich decyzjach przez dłuższy czas. Czy to jednak coś faktycznie zmienia?
Symetryczny czy dwustronny cel inflacyjny oznacza, że zarówno odchylenia w dół czy w górę są niepożądane przez bank centralny. Co więcej, w samym komunikacie ze strony EBC możemy przeczytać, że obecny cel wcale nie jest „sufitem" i może być tolerowane przestrzelenie inflacji w umiarkowanym terminie. Teoretycznie daje to mandat do braku zmiany polityki monetarnej przez dłuższy czas, w przypadku dalej budującej się presji cenowej. Warto jednak pamiętać, że EBC o symetrycznym celu mówił już od dawna, wskazując na niego w oświadczeniach po decyzjach o wysokości stóp procentowych. Co więcej, biorąc pod uwagę prognozy dotyczące inflacji, raczej nie powinniśmy liczyć na podwyżki nawet w okresie prognozy. Teoretycznie na pierwsze podwyżki można byłoby liczyć dopiero w 2024 roku. Inwestorzy nie uwierzyli jednak, że taka zmiana celu zmienia cokolwiek, gdyż euro umacniało się po publikacji informacji, a europejskie indeksy mocniej traciły.
Obecnie dalsze perspektywy dla pary walutowej EURUSD będą głównie zależały od tego, czy inflacja w Stanach Zjednoczonych faktycznie pokaże, że ma przejściową charakterystykę. Już teraz oczekuje się, że inflacja CPI za czerwiec spowolni do 4,7% r/r z poziomu 5,0% r/r w maju. Jeżeli do tego wszystkiego Fed zmieni nieco swoją retorykę z powrotem na ultragołębią, możemy doświadczyć odbicia na EURUSD. Taki scenariusz wspierają ostatnie wyraźne spadki rentowności w USA, które jednak prawdopodobnie powiązane są z silnym popytem inwestycyjnym na obligacje, w dobie szukania ostatnich miejsc, gdzie można względnie bezpiecznie ulokować gigantyczne środki.
Do tego wszystkiego warto wspomnieć o wczorajszej bardzo późnej decyzji RPP. Założenia polityki monetarnej nie uległy zmianie i doszło jedynie do pewnych zmian w prognozach, wskazując, że inflacja przez pewien czas faktycznie może pozostać na nieco wyższych poziomach. Niemniej złoty w ostatnim czasie pozostaje raczej słaby. Za euro musimy już płacić niemal 4,55 zł.
Michał Stajniak