Ze zrozumiałych względów to nie mogło spodobać się inwestorom na rynku walutowym. Posiedzenie EBC nie wpłynęło istotnie na rynki, zaś dziś pierwsze dane o amerykańskiej inflacji w sierpniu.
Wczorajsze wystąpienie prezesa Glapińskiego powiedziało odnośnie perspektyw polityki pieniężnej w Polsce znacznie więcej niż komunikat Rady. Prezes, którego głos w tej chwili ma kluczowe znaczenie w Radzie (plus oczywiście w Zarządzie Banku, który to ma niemal pełną dowolność w kwestii programu ilościowego) uważa, że ponad 5% inflacja w Polsce ma charakter kompletnie zewnętrzny, w przyszłym roku inflacja spadnie (tak, spadnie, ale i tak pozostanie wyraźnie powyżej celu) i w związku z tym nie ma mowy o podwyżkach stóp. Prezes dodał, że jeśli „inflacja trwale przekroczy cel oraz sytuacja gospodarcza będzie dobra" to NBP zredukuje zakupy obligacji. Czy można sobie wyobrazić bardziej gołębie sformułowanie? W tej sytuacji reakcja na rynku złotego i tak jest umiarkowana.
Posiedzenie EBC nie przyniosło przełomu. Co prawda Bank i tak wykazał się „odwagą" informując o tym, że nieco zmniejszy zakupy w ramach programu PEPP, ale na tym rewelacje się skończyły. Do tego Lagarde powiedziała podczas konferencji, że nie należy uznać tego za taper (czyli stopniowe odejście od drukowania), czym zmniejszyła skalę pozytywnej reakcji na kursie euro.
Patrząc na rynki globalne mamy trochę zawahania – rynki czekają na nowy impuls. Nastroje w trakcie sesji azjatyckiej poprawiła wiadomość o 90 minutowej rozmowie przywódców USA i Chin, jednak nie należy traktować tej rozmowy jako przełomu. Wielu obserwatorów słusznie zwraca uwagę, że Pekin wykorzystuje dyplomację, by zyskać na czasie, który ewidentnie w rozgrywce z Waszyngtonem jest po jego stronie.
Dziś kluczową figurą na rynku są dane o cenach producenta. Baza z ubiegłego roku rośnie, co powinno sprzyjać spadkowi inflacji, a jednak rynek oczekuje jej wzrostu – do poziomu 8,2% r/r. Dane nie mają takiego znaczenia jak inflacja CPI czy PCE, ale w tym miesiącu są publikowane jako pierwsze. Oczywiście Fed kompletnie zignorował wzrost inflacji, co nie oznacza, że przestała ona być istotna – jeśli zacznie wymykać się spod kontroli, na rynkach może zrobić się nerwowo. Dane o 14:30. O 9:45 euro kosztuje 4,5457 złotego, dolar 3,8393 złotego, frank 4,1905 złotego, zaś funt 5,3267 złotego.