Nawet jeżeli w przyszłym tygodniu UKE, TP i operatorzy alternatywni dojdą do porozumienia w sprawie współpracy, nie oznacza to, że kurs akcji zaangażowanych w rozmowy spółek wystrzeli w górę. Do tej pory pojedyncze decyzje regulacyjne nie miały takiego wpływu na wycenę TP, jak pogarszające się czy lepsze od spodziewanych wyniki kwartalne TP. Poza tym, koszty i efekty separacji funkcjonalnej zawsze podawane były tylko na przybliżonym poziomie, jej efekt uznano za trudny do oceny, a zagraniczne precedensy kwestionowano. Dlatego i możliwość kompromisu, do jakiego zdaje się zbliżać rynek, nie wywołuje na ogół dużych emocji.
Analitycy mają rozbieżne zdania o tym, czy zastąpienie urzędowej decyzji o wydzieleniu w ramach TP segmentu detalicznego i hurtowego kompromisową tzw. Kartą równoważności 2.0, jaką przygotowuje TP, przełoży się na wycenę akcji telekomunikacyjnej grupy. O ile wielu specjalistów kilka lat temu wyliczało, ile TP może stracić za sprawą decyzji prezes UKE, to niewielu z nich oddzielnie pochylało się nad samą separacją. Traktowali groźbę urzędowego podziału TP jako straszak używany przez regulatora w negocjacjach z operatorem dominującym.
Różne podejścia, ważne koszty
– Nigdy nie obniżałem wyceny akcji TP z tytułu ryzyka podziału funkcjonalnego tej spółki. Ale też nie zakładałem nigdy, że do podziału dojdzie. Mimo to wydaje mi się, że akcjonariusze TP pozytywnie przyjęliby informację o kompromisie zawartym przez TP z UKE – powiedział Michał Marczak, analityk DI?BRE?Banku. Nie chciał zgadywać, jaka mogłaby być skala wzrostu kursu. Według Anny Bossong z UniCredit CA IB, zachowanie kursu akcji TP w przypadku kompromisu z UKE będzie zależało od tego, o ile spółce uda się zmniejszyć szacowane koszty zmian.
Według konsorcjum (KPMG, Instytut ¸ączności, kancelaria Grynhoff, Woźny i Maliński), które na zlecenie UKE przygotowało analizę separacji funkcjonalnej, koszty operacji w modelu proponowanym pierwotnie przez Urząd wyniosłyby 754 mln zł. Według przedstawicieli konkurencyjnych telekomów kwota ta została zawyżona, ponieważ konsorcjum nie wzięło poprawki na niższe w Polsce niż w krajach zachodnich koszty pracy. Chodziło przede wszystkim o płace specjalistów-informatyków. Wedle nich, koszty separacji dałoby się zamknąć kwotą 300 – 400 mln zł.