Zarząd TelForceOne zamierza w bieżącym roku radykalnie zwiększyć wydatki na promocję własnej marki telefonów komórkowych myPhone. Dlatego spółka potrzebuje wsparcia kapitałowego. – W grę wchodzi 5–10 mln zł – mówi Wiesław Żywicki, wiceprezes TelForceOne. Twierdzi, że nie jest jeszcze przesądzone, z jakiego źródła firma pozyska wspomnianą kwotę. – W grę wchodzą emisja obligacji lub akcji – stwierdza Żywicki.
Decyzje muszą zapaść szybko, bo zarząd TelForceOne chce, żeby pieniądze znalazły się na koncie jeszcze w tym półroczu. – Napięty harmonogram wyklucza, by mogła to być emisja z prawem poboru – przyznaje Żywicki. Zapewnia, że cena, po jakiej ewentualni inwestorzy będą obejmować papiery, nie będzie znacząco odbiegała od kursu giełdowego. – Musimy brać pod uwagę także interesy obecnych akcjonariuszy – wyjaśnia wiceszef TelForceOne.
[srodtytul]Trafiona decyzja[/srodtytul]
Firma rozpoczęła sprzedaż telefonów myPhone w II półroczu 2008 r. W ofercie ma obecnie 17 modeli aparatów, w tym dla seniorów (wyróżniają się dużymi klawiszami i są pozbawione większości funkcji, z których starsi ludzi i tak nie korzystają) oraz z podwójną kartą SIM. Zeszły rok pokazał, że wejście giełdowej spółki, która wcześniej koncentrowała się na sprzedaży akcesoriów do telefonów komórkowych, w ten segment rynku okazało się bardzo trafną decyzją. W całym 2009 r. klienci kupili aż 113 tys. telefonów myPhone, z czego ponad połowę stanowiły aparaty dla seniorów.
Przedstawiciele TelForceOne szacują, że giełdowa firma ma aż 70-proc. udział w tym bardzo szybko rosnącym segmencie rynku komórkowego. Jego potencjał szacowany jest na 3–5 mln użytkowników. – Rynek jest bardzo daleki od nasycenia. Dlatego kilkudziesięcioprocentowe tempo wzrostu sprzedaży tego typu aparatów powinniśmy utrzymać także w 2010 r. – mówi Żywicki. W 2009 r. sprzedaż komórek myPhone zapewniła TelForceOne ok. 20 mln zł przychodów. – Osiągnęliśmy to przy symbolicznym wsparciu marketingowym – zwraca uwagę wiceprezes giełdowego dystrybutora.