Asseco South Eastern Europe nieświadomie stało się bohaterem pierwszych kilkudziesięciu minut wtorkowych notowań na GPW. Powodem był komunikat dotyczący propozycji podziału zeszłorocznego zysku.
Miła niespodzianka
Giełdowa spółka, która w ramach grupy Asseco Poland odpowiada za Bałkany i Turcję, tak jak inne podmioty z tej grupy, prowadzi stałą politykę dywidendową i przeznacza dla właścicieli 10 – 40 proc. zysku za poprzedni rok. W przypadku Asseco SEE bazą do wyliczeń jest wynik skonsolidowany, bo spółka matka nie prowadzi działalności operacyjnej.
Za 2011 r., jak kilkanaście dni temu publicznie zapowiedział Piotr Jeleński, prezes Asseco SEE, do kieszeni udziałowców miało trafić 30 proc. zarobku, czyli około 16 mln zł (0,3 zł na akcję). Tymczasem wczoraj o 10.00 firma przesłała systemem ESPI informację, z której wynikało, że zarząd spółki będzie rekomendował przeznaczenie na dywidendę 18,68 mln zł z zeszłorocznego zysku, czyli po 3,6 zł na akcję. Nie wiadomo, dlaczego spółka popełniła błąd przy przeliczeniach. Była ich jednak bardzo pewna, bo kwota dywidendy na akcję została też podana słownie.
Najbardziej czujni inwestorzy, na bieżąco śledzący komunikaty giełdowe, przecierali oczy ze zdumienia. Na giełdzie akcje Asseco SEE kosztowały rano po 8,55 zł. To oznaczało, że stopa rekomendowanej dywidendy miała przekroczyć 42 proc. Naturalną rzeczą było, że część graczy zechciała wykorzystać tę okazję i kupiła papiery. W krótkim czasie notowania przekroczyły 9 zł, a w pół godziny po publikacji komunikatu wspięły się nawet na 9,2 zł. Kurs był zatem o 8,5 proc. wyższy niż w poniedziałek.
Czar szybko jednak prysł. Na stronie internetowej „Parkietu" ukazał się krótki materiał, w którym Rafał Kozłowski, wiceprezes spółki, przyznawał, że komunikat zawiera błąd. Zapowiadał jego sprostowanie. W systemie ESPI wiadomość pojawiła się po kolejnych kilku minutach.