"Wszystko jest w rękach operatorów i prezesa UKE. Tutaj na obecnym etapie rozpatrywania wniosków minister nie ma nic do zrobienia" - podkreśliła szefowa MC.
W wyniku prowadzonej od lutego przez Urząd Komunikacji Elektronicznej aukcji częstotliwości LTE, pięciu spośród sześciu operatorów telekomunikacyjnych biorących w niej udział (Orange Polska, Polkomtel, T-Mobile Polska, Play, Emitel oraz NetNet) kupiło łącznie 5 bloków częstotliwości z zakresu częstotliwości 800 MHz, i 14 bloków z zakresu 2,6 GHz. W wyniku aukcji do budżetu państwa ma trafić 9,2 mld zł.
Mimo to kilku operatorów (m.in. T-Mobile i P4) zapowiedziało zaskarżenie aukcji, z powodu bezprawnej ich zdaniem ingerencji ministra administracji i cyfryzacji Andrzeja Halickiego. Chodzi o wydaną przez niego nowelizację rozporządzenia, na podstawie którego aukcja się odbyła. Doprowadziła ona do skrócenia aukcji, przez wyznaczenie na jej 116. dzień ostatniej rundy licytacji. Zdaniem Halickiego miało to zapobiec zbytniemu przeciąganiu się aukcji. Niektórzy operatorzy traktują to jednak jako bezprawną zmianę zasad w trakcie aukcji, ponieważ nowela de facto zmieniła ją w przetarg.
"Operatorzy zawsze skarżą aukcję na wszelki wypadek. To wiemy i już się od tego przyzwyczailiśmy. Jest jednak bardzo duże poczucie operatorów, że procesy samej aukcji były źle zorganizowane i miały bardzo poważne błędy, które doprowadziły do takiej sytuacji, jaka jest. Próba zakończenia aukcji takim quasi-przetargiem, jednokrotnym, zdaniem konstytucjonalistów i operatorów, była niezgodna z prawem, niekonstytucyjna i bardzo kontrowersyjna. Sytuacja jest taka, że każdy z nich coś w tej aukcji wygrał i poza sporami, które toczą, czy to było w ogóle prawidłowe postępowanie, pojawia się jeszcze jeden wątek - czy to były prawidłowo ustalone ceny i czy one rzeczywiście pokazują wartość tego widma, czy zostały sztucznie wygenerowane przez mechanizm, który był nie do opanowania, przez mechanizm, na który operatorzy dali się w jakiś sposób nabrać" - mówiła Streżyńska.
Jak wskazała, w końcu operatorzy będą musieli podjąć decyzję, czy płacą za częstotliwości i je odbierają, czy też nie. "Tu również działają zwykłe mechanizmy psychologiczne. Gdy już się ma te częstotliwości i można z nimi coś zrobić, to trzeba robić biznes na zasadzie: róbmy biznes, a nie idźmy w spory. Zobaczymy, jak który z nich się zachowa. Ministerstwo nie będzie na pewno wtrącać się ani w ich decyzje, ani w decyzje Prezes UKE" - zaznaczyła.