W niedzielę minęło siedem miesięcy od dnia, w którym największy w kraju operator nadajników sygnału radiowo-telewizyjnego, wybierający się na warszawską giełdę Emitel, złożył prospekt emisyjny w Urzędzie Komisji Nadzoru Finansowego. Zdarza się, że spółki dłużej czekają na decyzję urzędu, ale nie są to sytuacje częste.
Charakter problemu
Operator kierowany przez Andrzeja Kozłowskiego do zamknięcia tego wydania „Parkietu" nie skomentował powodów, dla których procedura w UKNF nadal trwa.
Konrad Księżopolski, szef analityków w Haitong Banku, nie widzi powodów innych niż pandemia, czy ostatnio wakacje, dla których urząd mógłby potrzebować więcej czasu na pracę nad dokumentem. W jego ocenie przeszkodą dla tego IPO nie powinno być wpisanie Emitelu na listę firm o istotnym znaczeniu dla Skarbu Państwa, ponieważ pierwotna oferta nie musi oznaczać oddania kontroli nad firmą.
Przepisy przewidują zaś, że nabycie akcji w liczbie zapewniającej osiągnięcie albo przekroczenie 20 proc., 25 proc., 33 proc. albo 50 proc. ogólnej liczby głosów na walnym zgromadzeniu albo zgromadzeniu wspólników lub udziału w kapitale zakładowym wymaga zgody premiera lub ministra właściwego ds. energii jako organu kontroli (na liście są także spółki energetyczne). Nie jest wykluczone, że to właściciel Emitelu – fundusz Alinda – nie śpieszy się, by sfinalizować transakcję z giełdowymi inwestorami. Od lipca ryzyko, że operator radiodyfuzyjny będzie musiał zapłacić odszkodowanie na rzecz giełdowej spółki Magna Polonia w sporze o wykorzystanie informacji uzyskanych w toku negocjacji, wzrosło. Sąd Okręgowy w Warszawie przyznał bowiem rację Magnie i zasądził na jej rzecz zapłatę 163,7 mln zł wraz z odsetkami. Razem chodzić może nawet o 260 mln zł, przy czym Magna zgodziła się oddać sporą część tej sumy firmie, która wspomaga ją w prowadzeniu sporu.