Czy konflikt związany z Izraelem, bojówkami Huti i dalszą wojną pomiędzy Rosją i Ukrainą ma wpływ na to, co dzieje się na rynku gazu, w szczególności w Europie? Jak ma się do tego rynek amerykański, który doświadczył w ostatnim czasie rekordowych mrozów?
Europa ma mocno zdywersyfikowane dostawy.
Konflikt pomiędzy Izraelem a Hamasem wpłynął marginalnie na realny przepływ gazu na świecie, choć warto podkreślić, że Izrael jest ważnym producentem tego surowca i w pewnym momencie rozważano budowę morskiego gazociągu do krajów Europy Południowej. Jednocześnie jednak konflikt ten był podłożem bojówek Huti na statki handlowe przemierzające przez Morze Czerwone do Kanału Sueskiego. Poprzez wzmożone ataki doszło do decyzji wielu przewoźników o zmianie kierunku dostaw. Duża część ropy i gazu wykorzystuje obecnie drogę dookoła Afryki, co zwiększa znacząco czas oraz koszty dostaw. Warto wspomnieć, że przed konfliktem ok. 8% całego handlu LNG korzystało z drogi przez ten region.
Czy ma to jednak tak duży wpływ na sytuację fundamentalną europejskiego rynku gazu? Niekoniecznie. Trzeba pamiętać, że obecnie za ok. 50% gazu LNG do Europy odpowiadają Stany Zjednoczone i co więcej, udział ten najprawdopodobniej wzrośnie w drugiej połowie 2024 roku wraz z uruchomieniem nowych mocy eksportowych w tym kraju. Po drugie Europa w dalszym ciągu korzysta z dostaw gazu za pomocą gazociągu, przede wszystkim z Norwegii, ale również z krajów takich jak Algieria czy Azerbejdżan. Rola Rosji została zmarginalizowana, choć wciąż gaz z tego kraju trafia do wielu gospodarek europejskich. Po trzecie należy pamiętać o tym, że gaz, który miał trafić do Europy przez Kanał Sueski, ostatecznie trafi do swojego ostatecznego celu, choć nieco później i nieco drożej.
Europa ma wystarczająco gazu na okres zimowy
Jesień i początek obecnej zimy był bardzo łagodny dla Europy. Rozpoczęcie sezonu grzewczego miało miejsce zdecydowanie później niż zwykle, co można wiązać m.in. ze zmianami klimatu. Niemniej Europa po ciężkim 2021 i 2022 roku odrobiła lekcje i nie tylko mocno zdywersyfikowała swoje dostawy gazu, ale również rozpoczyna wcześniej ich budowę na sezon grzewczy. Na ten moment wypełnienie magazynów w Europie wynosi 72%, a 5 letnia średnia za ten okres wynosi 62%. Najprawdopodobniej na koniec sezonu grzewczego wypełnienie magazynów wyniesie ponad 50%, co będzie oznaczało, że Europa będzie po części gotowa na kolejny sezon. Sytuacja ta bardzo dobrze zobrazowana jest przez krzywą cen terminowych na rynku gazu. Gaz TTF w dostawach do holenderskich portów ma pozostać w zasadzie bez zmian do początku jesieni tego roku i ceny terminowe są niewiele wyższe na okres zimowy w roku przyszłym. Choć ceny pozostają jeszcze nieco wyższe niż przed całym okresem zawirowania związanym z pandemią, wojną w Ukrainie i inflacją, to jednak wydaje się, że przy obecnej sytuacji nie możemy mówić o jakimkolwiek prawdopodobieństwie powrotu do cen rzędu 100, 200 czy nawet 300 EUR za MWh.
Oczywiście w przypadku mroźnej zimy i mniejszej możliwości importu gazu ze Stanów Zjednoczonych, ceny najprawdopodobniej byłyby wyższe i obawy o dostępność do surowca zdecydowanie większe. Niemniej globalne prognozy dotyczące rynku gazu wskazują na to, że rynek pozostanie zbilansowany, nawet przy powiększonym popycie z Chin.