Gdy pod koniec lutego rosyjskie wojska coraz zacieklej atakowały cele w Ukrainie, cena baryłki WTI w kilka dni wzrosła do 130 USD, czyli najwyższego poziomu od 2008 r. Rynek zdawał się wówczas grać pod embargo na dostawy ropy i gazu z Rosji w ramach sankcji ekonomicznych nałożonych na ten kraj. Do tego jednak nie doszło.
Obecny spadek ceny baryłki ropy WTI w ciągu kilkunastu dni ze 130 do mniej niż 100 USD wiele mówi o zmienności cechującej ostatnio rynek ropy. Wciąż ścierają się na nim nastroje związane z eskalacją rosyjskiej napaści na Ukrainę i nadziejami na zawieszenie broni. Teraz wraca jeszcze koronawirus.
Ostatnie obniżki cen mogą się wiązać z obawami o zmniejszenie popytu. Chiny zamykają bowiem kolejne prowincje i wprowadzają lockdown ze względu na największy wybuch epidemii od dwóch lat.
Zwiększa się prawdopodobieństwo, że Chiny będą konsumować mniej ropy niż w 2021 r. i w rezultacie, przy stałej podaży i mniejszym popycie, cena odmiany WTI może znaleźć się niżej niż na początku br. Rynek może też zakładać wzrost szans na zawieszenie broni i zakończenie ataku Rosji na Ukrainę.
W efekcie mogłyby się uspokoić także oczekiwania inflacyjne, a to z kolei mogłoby mieć wpływ na decyzje banków centralnych. W środę Fed może zdecydować o pierwszej podwyżce stóp procentowych od lat.