Tak wynika z piątkowej wypowiedzi wicepremiera Waldemara Pawlaka, który jako szef resortu gospodarki nadzoruje trwające od wiosny międzyrządowe rozmowy gazowe. Powiedział, że chodzi o „korzystne dla Polski rozstrzygnięcia zarówno co do wcześniejszych, jak i przyszłych rozliczeń”. Bez tych uzgodnień „na poziomie biznesowym nie ma podstaw, by kończyć procedurę międzyrządową”.

Wicepremier nie ujawnił szczegółów, ale nieoficjalnie wiadomo, że nierozstrzygnięta zostaje sprawa zobowiązań Gazpromu wobec EuRoPol Gazu, który odpowiada za tranzyt rosyjskiego surowca przez Polskę. Rosyjski potentat przez ostatnie lata płacił stawki według własnych wyliczeń, a sporna kwota to około 300 mln zł.

Z nieoficjalnych informacji wynika, że porozumienie gazowe może wejść w życie dopiero na przełomie stycznia i lutego. Niektórzy z ekspertów wskazują też na fakt, że bez udziału strony rządowej władzom PGNiG trudno będzie przekonać szefów Gazpromu do uregulowania spornej kwoty. W piątek wicepremier Pawlak zapewnił jednak, że „sprawy między rządami zostały już ustalone” (chodzi o wydłużenie o 15 lat kontraktu – do 2037 r., oraz zwiększenie wolumenu dostaw z 7,5-8 mld m sześc. do 10,3 mld m sześc. rocznie.)

Bez porozumienia międzyrządowego od 1 stycznia nie będzie dodatkowych dostaw gazu z Rosji. Dla Polski to kłopotliwa sytuacja, bo z powodu mrozów wzrosło zapotrzebowanie na paliwo. Z magazynów można tłoczyć ograniczone ilości, a dodatkowy gaz rosyjski miał stanowić ważne uzupełnienie dotychczasowego importu.