Anonimowy przedstawiciel PGE przyznaje, że rozmowy z GPW trwają od dłuższego czasu, ale grupa nie zamierza w to przedsięwzięcie angażować się kapitałowo.
[srodtytul][link=http://blog.parkiet.com/piszczatowska/2010/04/15/jezeli-handel-gieldowy-to-na-wlasnej-gieldzie/]Skomentuj na blogu[/link][/srodtytul]
Według niego inicjatywa powołania nowej giełdy energii jest zupełnie oczywista. I nie widzi sprzeczności w tym, że PGE jest udziałowcem Towarowej Giełdy Energii (kontroluje 22 proc. jej akcji). – Jeżeli nowa giełda zacznie handlować fizycznie energią, to może stanowić zagrożenie nie tyle dla naszego istnienia, ile dla rynku – mówi szef TGE Grzegorz Onichimowski.
– Nie znam kraju w Europie, w którym działa więcej niż jedna giełda spot – dodaje. Dla zarządu Towarowej Giełdy Energii i ekspertów pomysł PGE i GPW jest zaskakujący. Tym bardziej że TGE nawiązuje kontakty z zagranicznymi giełdami energii, m.in. ze skandynawską NordPool, mające na celu uruchamianie rynku regionalnego, a w perspektywie ogólnoeuropejskiego. – Walczyliśmy o większą płynność rynku, wprowadzono zmiany w prawie energetycznym nakładające obowiązek giełdowy na producentów energii, by ją poprawić i zapewnić przejrzystość transakcji – mówi Onichimowski.
– Wydaje się, że TGE ze względu na dziesięcioletnie doświadczenie, jest sprawdzonym miejscem handlu energią. Tworzenie zupełnie nowej giełdy, przygotowanie dla niej odpowiednich systemów rozliczeniowych i transakcyjnych jest drogie i czasochłonne. Nie przypuszczam, by nakłady na nią mogły się zwrócić w czasie krótszym niż dziesięć lat – dodaje.