Resort skarbu nie ujawnia szczegółów ani nie komentuje przebiegu prywatyzacji. Według „Pulsu Biznesu” oprócz Rosjan tylko dwie firmy z Europy przesłały oferty – to Biosyntec z Francji, wytwarzający m.in. filtry do papierosów, oraz firma Trafigura z Holandii, handlująca m.in. ropą.

W opinii ekspertów, jeśli te informacje się potwierdzą, to szanse na sprywatyzowanie Grupy Lotos w tym roku są minimalne. Niektórzy analitycy rynku twierdzą wręcz, że Ministerstwo Skarbu Państwa w ogóle zrezygnuje z wyłonienia inwestora dla tej spółki.

– Ze względu na uwarunkowania polityczne (m.in. zbliżające się wybory parlamentarne – red.), szanse na prywatyzację są ograniczone – mówi Kamil Kliszcz, analityk DI BRE Banku. – Przykład Enei pokazał, że pełna prywatyzacja firmy jest bardzo trudna, choć wydawało się że sprzedaż poznańskiej grupy energetycznej nie będzie kontrowersyjna – dodaje.

Obecnie należące do Skarbu Państwa akcje gdańskiej grupy, która jest drugim po PKN Orlen producentem paliw w Polsce, są warte około 3,25 mld zł. Gdyby minister Aleksander Grad sprzedawał cały pakiet 53,2 proc. papierów, to na pewno mógłby liczyć na tzw. premię za oddanie kontroli nad spółką, a zatem transakcja mogłaby być warta nawet miliard euro.

Minister Grad zapowiadał kilkakrotnie, że oczekuje od inwestora nie tylko odpowiedniej wyceny akcji, ale przede wszystkim gwarancji realizacji strategii rozwoju w Grupie Lotos. A ta zakłada przede wszystkim inwestycje w wydobycie złóż ropy.