Spółka rozważa ograniczenie ilości ropy kupowanej w ramach umów długoterminowych na rzecz kontraktów spotowych. Dziś te pierwsze zapewniają 80 proc. potrzebnego do przerobu surowca, a pozostała część kupowana jest na rynku. Jak dowiedział się „Parkiet", wkrótce ten stosunek może wynosić 60 do 40 proc. lub 50 do 50 proc.
– Firmie zależy na utrzymaniu warunków handlowych na zbliżonym do dotychczasowego poziomie oraz na stabilności dostaw – tłumaczy osoba zbliżona do sprawy. A warunki dostaw ropy do polskich rafinerii mogą istotnie się pogorszyć, jeśli Rosjanie mocno ograniczą przesył rurociągiem Przyjaźń, na co się zanosi.
Z szacunków firm Argus i JBC Energy wynika, że w I kw. 2013 r. przesył Przyjaźnią może spaść do 995 tys. baryłek dziennie. Jeśli przewidywania okażą się trafione, to rurociągiem w kierunku Polski popłynie o 252 tys. baryłek ropy mniej niż rok wcześniej. To wina polityki Kremla. Zgodnie z nią większe wolumeny ropy mają trafiać do kontrolowanych terminali morskich (Ust Ługa i Primorsk) i w kierunku wschodnim, co jest bardziej opłacalne niż przesył rurociągiem Przyjaźń.
Dlatego też głównym producentom surowca wcale nie zależy na sprzedaży bezpośredniej i nawet jeśli do podpisania takich kontraktów dojdzie, to nie muszą być one duże. Z naszych informacji wynika, że Orlen negocjuje dziś z największymi producentami ropy jak Rosnieft, Łukoil czy TNK-BP, ale także pośrednikami. – Spółka może podpisać umowy na około 1 mln ton, ale równie dobrze może to być tylko 200 tys. ton miesięcznie. Pozostałe zakupy byłyby uzupełniane w spocie – tłumaczy nasze źródło.
W ocenie Wojciecha Kozłowskiego z Espirito Santo nowa formuła kontraktowania dostaw może wpłynąć na zwiększenie ryzyka biznesu Orlenu. – Do tej pory to traderzy gwarantowali dostawę określonych wolumenów ropy do Płocka, biorąc na siebie ryzyko zakupu surowca z morza, jeżeli Przyjaźń nie zapewniała dostatecznej jego ilości. Teraz to ryzyko będzie musiał na siebie wziąć Orlen – zaznacza analityk. Z kolei Flawiusz Pawluk z UniCredit CAIB uważa, że wcale nie musi to być niekorzystne dla PKN. Świadczy zaś o tym, że spółka czuje się pewnie, jeśli chodzi o wiarygodność dostaw, i po cichu liczy, że ceny ropy na światowych rynkach spadną. – Wtedy Orlenowi uda się otrzymać korzystniejsze ceny niż w umowach długoterminowych, mimo że tam otrzymuje dyskonto za duże wolumeny – twierdzi analityk.