Jak ujawnił Greenpeace spółka PGE EJ1 usunęła lokalizację „Choczewo" z listy potencjalnych miejscowości na budowę pierwszej elektrowni jądrowej i nie planuje prowadzić dalszych prac przygotowawczych na tym terenie. Prośbę o usunięcie tej lokalizacji spółka celowa należąca do PGE oraz trzech krajowych partnerów (KGHM, Taurona i Enei) wysłała na razie do Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska (GDOŚ). Ostateczna decyzja o rezygnacji zostanie jednak podjęta dopiero po decyzji GDOŚ, której atomowa spółka spodziewa się w ciągu kilku miesięcy.
Ekolodzy przyjęli decyzję z zadowoleniem. - Mieszkańcy od lat alarmowali o oczywistym zagrożeniu dla Wydmy Lubiatowskiej, PGE zajęło aż kilka lat jego uwzględnienie - tłumaczy Iwo Łoś, ekspert ds. bezpieczeństwa energetycznego w Greenpeace Polska.
- Jest to przejawem bałaganu organizacyjnego towarzyszącego inwestycji. Bałaganu, który może przyczynić się do dalszych opóźnień i dalszego zwiększenia kosztów – zaznacza.
Według niego cały program jądrowy, opóźniony już o kilkanaście lat, może pochłonąć nawet 160 mld zł. Wskazuje przy tym posługując się analiza prof. Jana Popczyka z Politechniki Śląskiej, że chodzi o cztery bloki o łącznej mocy 6 tys. MW. Koszt pierwszego z nich o mocy 1,5 tys.
Rezygnacja z badania jednej lokalizacji nie oznacza jednak porzucenia prac nad programem jądrowy. Nadal w grze są kolejne: Lubiatowo-Kopalino oraz Żarnowiec. Jacek Cichosz, prezes PGE EJ1 zapowiadał zresztą we wrześniowej rozmowie z Rzeczpospolitą, że na początku 2016 r. dojdzie do wykluczenia jednej z trzech badanych lokalizacji. Wskazanie tej preferowanej nastąpić ma w 2017 r. Ostateczny wybór miejsca budowy ma nastąpić zaś w 2019 r.