We wtorek cztery spółki kontrolowane przez Skarb Państwa (PGE, Enea, Energa oraz PGNiG) poinformowały o rozpoczęciu kierunkowych rozmów z budowlaną spółką. Celem jest wypracowanie struktury potencjalnego zaangażowania kapitałowego i modelu współpracy.
O scenariuszu ratowania Polimeksu przez energetykę „Parkiet" pisał już w listopadzie. Dziś zainteresowani nie informują o harmonogramie pozyskiwania zgód korporacyjnych na taką inwestycję, nie mówiąc już o jej wysokości.
Utopione pieniądze
Bo tylko teoretycznie budowlana spółka może przeprowadzić ratunkową emisję, wyznaczając cenę emisyjną na poziomie wartości nominalnej akcji, wynoszącej 2 zł.
Przyjęcie jej oznaczałoby dokapitalizowanie Polimeksu kwotą 300 mln zł. Ale z projektu uchwał walnego zgromadzenia spółki zwołanego na 28 grudnia wynika, że to zarząd za zgodą rady nadzorczej i po uzgodnieniach z inwestorami może ustalić cenę emisyjną. Jeśli będzie ona na poziomie średniego kursu z trzech lub sześciu miesięcy, to wartość emisji prywatnej może oscylować wokół 550–560 mln zł.
– To będą pieniądze o – delikatnie mówiąc – niepewnej stopie zwrotu, choć mam nadzieję, że początkowo nie większe niż łącznie 300 mln zł – komentuje Paweł Puchalski, kierownik działu analiz giełdowych w DM BZ WBK. Jego zdaniem takie dokapitalizowanie nie niesie ze sobą żadnych efektów synergii. Bo spółki deklarujące możliwość dokapitalizowania Polimeksu nie mają kompetencji w biznesie budowlanym ani w zakresie restrukturyzacji takich przedsiębiorstw.