Jak bumerang wraca sprawa połączenia PKN Orlen z Grupą Lotos. Kazimierz Smoliński, wiceminister infrastruktury i budownictwa, podczas spotkania z Pracodawcami Pomorza powiedział, że jest ono nieuniknione. – Na razie nie wiadomo, kiedy rząd na połączenie się zdecyduje, ale myślę, że jest to kwestia czasu – mówił wiceminister Smoliński cytowany przez Radio Gdańsk.
Twierdzi, że na światowych rynkach nie ma takiego średniej wielkości kraju jak Polska, gdzie byłyby dwa duże koncerny państwowe z jednej branży. – Wszędzie jest tylko jeden i on konkuruje z innymi. Przed tym wyzwaniem na pewno staniemy – twierdzi Smoliński. Przekonuje, że jeśli dojdzie do fuzji, to zakład produkcyjny jako osobna spółka, pozostanie w Gdańsku. Jego zdaniem jest to minimum, które może zagwarantować rząd.
Na temat połączenia nie chcą się wypowiadać same spółki. – Nie komentujemy spraw związanych z ewentualną fuzją PKN Orlen z Grupą Lotos. To wszystko zależy od decyzji właścicieli – mówi „Parkietowi" Krystian Pater, członek zarządu ds. produkcji PKN Orlen.
Korzyści i zagrożenia
Zdecydowanie więcej o potencjalnej fuzji mówią analitycy. – Połączenie krajowych rafinerii mogłoby przyczynić się do powstania quasi-monopolu na rynku paliw, co dla nowej spółki i jej akcjonariuszy wiązałoby się z licznymi korzyściami wynikającymi ze wzrostu premii lądowych. Gorzej z klientami, którzy odczuliby wzrost cen niektórych produktów, zwłaszcza paliw – mówi Szymon Ożóg, analityk Haitong Banku.
Jego zdaniem fuzja przyniosłaby także synergie kosztowe obu firmom. Połączony podmiot byłby być może w stanie poczynić pewne oszczędności na zakupach ropy, innych surowców i materiałów oraz w logistyce. Połączony koncern miałby bardzo mocny bilans, mogłoby dojść do zwiększenia inwestycji w poszukiwania i wydobycie ropy i gazu. – Grupa Lotos posiada dość dobrze rozwiniętą działalność upstreamową na Morzu Bałtyckim i Szelfie Norweskim. Dzięki pieniądzom PKN Orlen połączony koncern mógłby się w tym segmencie rozwijać znacznie szybciej niż obecnie – twierdzi Ożóg. Uważa, że na dziś ewentualny parytet wymiany akcji w obu spółkach powinien być zbliżony do tego, jaki wynika z rynkowych kursów ich akcji.