Przypomniał, że kiedyś ok. 700 cystern dziennie nielegalnie wjeżdżało do kraju. – Z taką konkurencją nie można było wygrać cenowo – mówił Marcin Jastrzębski. Dodał, że dzisiaj szara strefa jest oceniana na 1–2 proc., tyle, ile jest wszędzie na świecie.
Jastrzębski zaznaczył, że walkę widać nie tylko na autostradzie. – Pierwsze kontrole i obserwacje przez urząd celny są już przeprowadzane za granicami Polski, przy bazach, w których autocysterny były wypełniane – tłumaczył.
Wyjaśnił, że kurs Lotosu rośnie, bo firma nie musi już eksportować produktów. – Eksport jest zawsze gorszym rozwiązaniem – zauważył. Przypomniał, że rok temu Lotos pokazał nową strategię. – To także wpływa na cenę akcji. Od naszego przyjścia do spółki kurs akcji wzrósł ponad 130 proc. – wyliczył.
Prezes przyznał, że istotne dla Lotosu jest, aby mieć wielu dostawców ropy. – Dzisiaj 75 proc. ropy to jest ropa rosyjska. To jest stanowczo za dużo – ocenił. Dostawy ropy z USA, Kanady czy Iranu mają to zmienić. – Wymarzone proporcje dla każdej rafinerii to 3 dostawców, mniej więcej po 25 proc. w długoterminowych umowach i 25 proc. w krótkich umowach spotowych, od jeszcze większej liczby dostawców. Do tego zmierzamy – zdradził. Jastrzębski zaznaczył, że Lotos jest w trakcie realizacji inwestycji, która poprawi marżowość o dodatkowe 2 dolary na baryłce.
Przyznał, że elektromobilna rewolucja w końcu nadejdzie i jest to tylko kwestią poprawy osiągów samochodów elektrycznych. – Przygotowujemy się do tego tak jak większość firm naftowych. Cały świat sektora zastanawia się, do czego to doprowadzi – mówił. – Przygotowujemy się nie tylko w obszarze zapewnienia niezbędnej infrastruktury na naszych stacjach. Prowadzimy badania w obszarze R&D w wielu elementach, które będą składową samochodu elektrycznego – zdradził. Spekulował, że wyścig może wygrać napęd wodorowy. Dzisiaj Lotos mógłby zapewnić wystarczającą ilości wodoru dla 100 tys. samochodów o przebiegu 15 tys. km rocznie. Z lekką inwestycją mógłby to multiplikować.