Zarząd PGNiG liczy, że od początku 2020 r. sytuacja na rynku ropy i gazu ulegnie istotnej zmianie, co pozwoli koncernowi wypracowywać znacznie lepsze wyniki, niż miało to miejsce w ostatnich kwartałach. Te były słabe nie tylko z powodu niskich cen obu surowców, ale też ze względu na występujące między nimi relacje cenowe. Generalnie chodzi o to, że średni kurs ropy z ostatnich dziewięciu miesięcy, który decyduje o kosztach zakupu błękitnego paliwa z Rosji, wiązał się dla PGNiG z koniecznością zakupu gazu po cenach znacznie wyższych, niż można było uzyskać, sprzedając ten surowiec.
Wkrótce obecny trend ma się jednak odwrócić. Taka sytuacja powinna potrwać przynajmniej do końca 2022 r., czyli do wygaśnięcia kontraktu z Gazpromem. – Nie będzie to może znaczny ruch, ale wystarczający, żeby znacząco poprawiły się nasze wyniki – mówi Piotr Woźniak, prezes PGNiG.
Duże zapasy
Niezależnie od cen na rynku gazu zarówno PGNiG, jak i inne europejskie spółki przygotowały się na wystąpienie przerw w dostawach surowca z Rosji do UE. Kryzys może się pojawić w następstwie braku porozumienia w sprawie przesyłu błękitnego paliwa przez terytorium Ukrainy. – Europa szykuje się na kryzys gazowy. Nie wiemy, co się zdarzy w styczniu, ale będziemy do tego dobrze przygotowani – twierdzi Maciej Woźniak, wiceprezes PGNiG. Dodaje, że polskie magazyny są obecnie wypełnione w około 99 proc. To oznacza, że znajduje się w nich ponad 2,7 mld m sześc. gazu. Pełne są też magazyny w Niemczech, Czechach, Austrii oraz na Słowacji i Węgrzech. Duże zapasy gazu zgromadziła także Ukraina. Co ciekawe, w tamtejszych magazynach około 0,4 mld m sześc. surowca należy do PGNiG.
Polski koncern na ewentualny kryzys przygotowuje się też poprzez zwiększenie dostaw skroplonego gazu do terminalu LNG w Świnoujściu. W I kwartale ma być tam aż dziesięć dostaw. – Będzie to dla nas najbardziej intensywny kwartał pod względem dostaw LNG. W tym czasie po raz pierwszy sprowadzimy gaz z Nigerii – informuje Maciej Woźniak.