Skoro polski bank centralny tak poważnie podchodzi do swoich rezerw złota – i nie jest w tym odosobniony, bo podobnie postępują banki centralne innych krajów (choć np. Chorwaci w 2005 r. sprzedali resztę złota ze swoich rezerw i teraz w ogóle go nie mają) – to może ludzie gromadzący swój prywatny kapitał także powinni zainteresować się tym metalem szlachetnym? Faktycznie, doradcy rekomendują zwykle, by ulokować w ten sposób część swoich oszczędności. Bo złoto to dobre uzupełnienie portfela inwestycyjnego, zabezpieczenie na wypadek zjawisk ekstremalnych. Od wieków jest traktowane jako tzw. bezpieczna przystań. Sprawdza się zwłaszcza w sytuacjach dużego niepokoju na rynkach finansowych.
Jak przekonuje Marcin Iwuć, autor bloga Finanse Bardzo Osobiste, każdy rodzaj inwestycji ma unikalne cechy i sprawdza się w nieco innych warunkach. Akcje pozwalają solidnie zarobić w okresach wzrostu gospodarczego, lecz tracą na wartości w czasie recesji. Obligacje notowane na rynku świetnie sprawdzają się w okresach spadających stóp procentowych, lecz przynoszą straty w czasie wysokiej inflacji.
– Złoto w bardzo długim okresie jest jednym z nielicznych aktywów zachowujących swoją siłę nabywczą w czasie. 100 lat temu za jedną uncję złota można było kupić porządny garnitur na miarę. Dzisiaj za uncję złota niejeden krawiec też chętnie skroi taki garnitur – twierdzi Marcin Iwuć. – Po drodze jednak ceny złota z całą pewnością będą się mocno wahać.
Nie zawsze w górę
Można to prześledzić choćby na przykładzie ostatnich miesięcy. W ciągu czerwca, lipca i sierpnia 2019 r. kurs złota wyrażony w dolarach wzrósł o ponad 20 proc., osiągając najwyższą wartość od sześciu lat. W wielu innych walutach (np. euro, funcie, złotym) ceny tego kruszcu pobiły rekordy z września 2011 r.
Na jesieni doszło do korekty, choć niezbyt dużej. Mimo spadku notowań w końcu listopada kurs złota wyrażony w dolarach był o przeszło 14 proc. wyższy niż na początku roku oraz o 22 proc. wyższy niż rok temu. Licząc w złotych, wskaźniki te wynosiły odpowiednio ok. 19 proc. oraz ok. 25 proc. Niewykluczone, że ceny dalej będą spadać, ale nie powinien to być sygnał do pozbycia się złota (chyba że ktoś chciałby zainkasować zyski notowane dotąd na papierze), lecz raczej do jego zakupu (o ile ceny jeszcze spadną).
Warto podkreślić, że z punktu widzenia polskiego inwestora żółty metal wciąż jest bardzo drogi. Uncja kosztuje ok. 5700 zł (bez marży dilerskiej) – drożej było tylko podczas bicia rekordów w 2011 i 2012 r. oraz w ciągu trzech letnich miesięcy w tym roku. Żeby można było uznać cenę za względnie atrakcyjną, musiałaby spaść o kilkaset złotych na uncji.